Donbas – w krainie separatystów i zamkniętych fabryk

Donbas, czyli Doniecki Okręg Węglowy, ma swoje pięć minut. Świat usłyszał o Doniecku, Kramatorsku, Słowiańsku i Ługańsku, choć z pewnością nie takiej sławy życzyliby sobie mieszkańcy rejonu. Każdego dnia dobiegają nas nowe wieści o zabójstwach i uzbrojonych hordach destabilizujących wschodnią Ukrainę, czy też, jak kto woli – Noworosję. Jak jednak wygląda Donbas na co dzień? Dlaczego chce się odłączyć od Ukrainy?

– To bardzo proste – wyjaśniał drogę miejscowy, około dwudziestoletni chłopak. – Musisz wsiąść do trolejbusu numer 3 albo 11, wysiąść na przystanku koło kopalni imienia Października, potem idziesz w dół i skręcasz w drugą przecznicę na prawo. Tam będzie już dworzec autobusowy, ale to tylko ten lokalny, jak chcesz jechać gdzieś dalej, to ten większy dworzec jest zupełnie w drugą stronę. Wybacz, spieszę się…

Sens przestrzeni nie istnieje w Donieckim Okręgu Węglowym. Rozrzucone na przestrzeni dwustu kilometrów przemysłowe miasta i miasteczka, pełne upadłych kopalń, opuszczonych fabryk i sowieckich blokowisk, łączy chaotyczna sieć kolejowa i parę dziurawych dróg. “Umysłem Rosji nie pojmiesz i żadną miarą nie zmierzysz” napisał w dziewiętnastym wieku Fiodor Tiutczew, zapisując się złotymi zgłoskami w księdze rosyjskich aforyzmów. Pomimo upływu lat, cytat nie stracił na swej aktualności, i często krążył mi po głowie podczas podróży przez przemysłowy krajobraz Donbasu, który pozostaje w granicach Ukrainy, ale mentalnie nie ma z nią nic wspólnego. “W Rosję można tylko wierzyć” kontynuuje Tiutczew. I tu jest racja – pozostaje wiara w to, że miejscowi odnajdują się bez problemu pośród całego tego zamieszania.

Chaotyczna zabudowa Doniecka, widok na centrum

Chaotyczna zabudowa Doniecka, widok na centrum

W milionowym Doniecku, stolicy regionu, nowoczesne wieżowce wyrastają spośród socrealistycznej zabudowy śródmieścia. Kawałek dalej wznoszą się klasyczne blokowiska z wielkiej płyty, poprzecinane licznymi towarowymi bocznicami kolejowymi. Ale to, co dzieje się w dalszych dzielnicach, ciężko opisać czytelnikowi, który nigdy w Donbasie nie był. Blokowiska wyrastają spomiędzy olbrzymich hałd, powstałych w ciągu długiej historii donieckiego górnictwa. Nad ulicami wiodą zwoje charakterystycznych żółtych rur z gazem, a malownicze murowane domki z niebieskimi framugami nie pasują do rozciągającego się wokół industrialnego krajobrazu. Poza głównymi ulicami biegną linie tramwajowe, zazwyczaj tchórzliwie ukryte w gąszczu zarośli. Zielone i czerwone czechosłowackie wagony płoszą ptaki, z łoskotem odgarniając wchodzące na tory gałęzie. A w centrum lśni ogromny stadion, chluba i duma regionu.

Trzeba przyznać, że w ciągu paru ostatnich lat miasto bardzo się zmieniło. Organizacja Euro 2012 pomogła Donieckowi odzyskać chlubę, utraconą wraz z upadkiem Związku Radzieckiego. To była pozorna przemiana – obok szklanych centrów handlowych, odnowionych alei i róż posadzonych przy stadionie dumnie nazwanym Donbas Areną, nadal jeździły ukryte w zaroślach rozlatujące się Tatry. Mimo wszystko, Donieck odzyskał na moment wiarę w siebie. Po czym znowu ją stracił, zagłuszony hukiem wojskowych samolotów, przecinających niebo nad miastem.

Jęk rozczarowania

Nawet podczas krótkiego okresu donieckiego prosperity, sprawy zupełnie inaczej wyglądały za granicą stolicy regionu. Tam jak na dłoni widać było, że najlepsze lata ma Donbas już za sobą. W dawnym ustroju miejscowe zakłady przemysłowe zaopatrywały w surowce cały wielki Związek Radziecki. Spod fabryk i kopalń codziennie wyjeżdżały wielowagonowe składy wypełnione węglem i stalą; w miastach budowano nowe osiedla dla zjeżdżających się tłumnie robotników. Dziś większość zakładów upadła, a Donbas zamienił się w region-widmo.

– Gorłowka to absolutny syf – śmieją się na imprezie młodzi mieszkańcy Doniecka.
– Wyobraźcie sobie, że musiałem tam odbyć kilkumiesięczne praktyki – narzeka modnie ubrany Wadim, krzywiąc się przy tym, jakby opowiadał o czymś wstydliwym. A przede wszystkim – odległym od bogatego Doniecka.

Jesień w centrum Gorłowki

Jesień w centrum Gorłowki

Kramatorsk, ulica Centralna. Donbas w pigułce - kominy, stary tramwaj, Łada, cerkiew, dziurawa droga i chaotyczna zabudowa miasta. Brakuje tylko hałdy

Kramatorsk, ulica Centralna. Donbas w pigułce – kominy, stary tramwaj, Łada, cerkiew, dziurawa droga i bezładna zabudowa miasta. Brakuje tylko hałdy

Tymczasem ćwierćmilionowa Gorłowka leży tuż obok, dobrym samochodem dojedzie się do niej w pół godziny. Ale tam nie ma nowoczesnych galerii handlowych, nowych dróg, ani odnowionych skwerów. Zakupy robi się w domu towarowym Planeta, który od czasu Breżniewa nie zmienił się zbyt wiele. Prędkość ruchu na głównych ulicach jest dramatycznie niska, bo dziury nie pozwalają na rozpędzenie samochodu. Przedsiębiorstwo tramwajowe od lat znajduje się na skraju upadłości, pieniędzy ledwie wystarcza na uruchamianie pojedynczych wagonów. Gorłowka to miasto upadłe, podobnie jak pobliski Słowiańsk, o którym głośno ostatnio w mediach, Kramatorsk, Artiomowsk, Szachtarsk, Torez…

Przemiany demokratyczne wytworzyły na wschodniej Ukrainie specyficzną odmianę dzikiego kapitalizmu. Ludzie, którzy z dnia na dzień utracili pracę w państwowych zakładach, zmuszeni byli do znalezienia nowych sposobów zarabiania na życie. Pociągi zaroiły się od sprzedawców mydła i powidła. Mafia opanowała ulice. Wszyscy zaczęli się martwić o podstawę egzystencji, nikt więc nie dbał o to, co publiczne. I tak zarosły skwery, uschły róże przed pomnikami, opustoszały domy kultury, zapadły się chodniki i zawaliły przystanki.

Trzeba powiedzieć wprost, że żaden z regionów byłego Związku Radzieckiego nie upadł tak nisko jak Donbas. Mieszkańcy od lat obwiniali za to Ukrainę – dla wielu z nich rząd w Kijowie to okupant, traktujący wschodnie części kraju po macoszemu. Zmienić miał to pochodzący z Jenakijewa pod Donieckiem Wiktor Janukowycz. Cały wschód stał murem za byłym prezydentem. A potem wydał z siebie nagły jęk rozczarowania.

Bazar w Mariupolu to typowo donbaski krajobraz - targ, kominy wielkiej fabryki, krzywe tory i stare tramwaje

Bazar w Mariupolu to też typowo donbaski krajobraz

Noworosja?

Przed Donbasem stoi kilka scenariuszy. Wydaje się, że najlepszym dla mieszkańców rozwiązaniem, ale jednocześnie najmniej prawdopodobnym ze względu na sytuację międzynarodową, byłoby wchłonięcie regionu przez Rosję. Utrzymanie Donieckiego Okręgu Węglowego w granicach bombardującej go Ukrainy nie gwarantuje miejscowym spokoju i bezpieczeństwa.

Z kolei utworzenie zapowiadanej w ostatnich dniach Noworosji może zrobić z Donbasu kolejne parapaństwo pod wpływem Moskwy. Czyli wymazać region z politycznej mapy świata na długie lata. Powtórzenie scenariusza naddniestrzańskiego czy abchaskiego z pewnością nie byłoby dla mieszkańców korzystne, pomimo pewnego dopływu gotówki ze wschodu.

Paradoksalnie, obecna sytuacja jest dla regionu szansą i ryzykiem jednocześnie. Donbas może wreszcie wyjść z niebytu. Albo umocnić się w swoim położeniu na rubieżach: gdzieś pomiędzy Rosją, Ukrainą, a chlubną przeszłością stachanowców.

Dodaj komentarz