Poznań: reklama na pomnikach. Wandalizm czy nowoczesny marketing?

Adam Mickiewicz zapewne nie byłby zadowolony, gdyby widział co stało się z jego poznańskim pomnikiem – w zeszły weekend pod nazwiskiem wieszcza pojawiła się reklama nowo otwartego muzeum. Według instytucji, która reklamę powiesiła, są to nowoczesne działania promocyjne; internauci używają raczej słowa wandalizm. A tymczasem Mickiewicz wcale nie jest jedyny, bo jako stojaki reklamowe potraktowane zostały niemal wszystkie pomniki w poznańskim centrum.

Choć reklama zdążyła już zniknąć z zabytków, to sytuacja wcale nie straciła na aktualności. Do czynienia mamy bowiem z sytuacją bez precedensu: oto pomnik – miejsce na wskroś publiczne, upamiętniające ważne postaci i wydarzenia, staje się kolejnym w mieście słupem ogłoszeniowym. Powstaje pytanie: kto może ogłaszać się w takim miejscu i dlaczego ofiarą reklamodawców stał się akurat Mickiewicz, a nie stojący obok Pomnik Ofiar Czerwca 1956? Odpowiedź wydaje się oczywista, bo tego typu kwestie od zawsze regulowały niepisane normy. Jednak gdy jedne normy ulegają zmianom, inne również należy zakwestionować.

Decyzja marketingowców budzi zdziwienie, tym większe, że od wielu miesięcy coraz silniej mówi się o nadmiarze reklam w przestrzeni publicznej. Podczas gdy inne polskie miasta wprowadzają specjalne zarządzenia by pozbyć się ogłoszeniowego chaosu ze starówek, w Poznaniu z pomocą pomników promuje się miejskie inicjatywy.

Pomnik Mickiewicza w Poznaniu Pomnik Cyryla Ratajskiego

Wielość opinii

Ogłaszającą się pod nazwiskiem wieszcza placówką jest Brama Poznania – interaktywne muzeum w nowoczesny sposób prezentujące historię początków państwa polskiego. Jej dyrektor Robert Mirzyński celowo unika określenia reklama. W ustach Mirzyńskiego sporne plakaty to ambient oraz dialog z pomnikami. Dyrektor podkreśla, że kampania została przygotowana z myślą o połączeniu ważnych historycznie miejsc w Poznaniu, do których zaliczają się zarówno pomniki, jak i położona na Ostrowie Tumskim Brama Poznania.

Iwona Błaszczyk z biura miejskiego konserwatora zabytków zwraca z kolei uwagę na fakt sporadycznego wykorzystywania pomników do celów estetycznych. – Niegdyś takie propozycje promowania rozmaitych wydarzeń miały charakter sporadyczny, na przykład umieszczane w okresie gwiazdkowym czapeczki św. Mikołaja na rzeźbach rynkowych studzienek. Niestety, stwierdzić trzeba, że z upływem czasu zjawisko to uległo znacznemu nasileniu. Należy w tej kwestii wypracować nowe stanowisko – pisze Błaszczyk w komentarzu do sprawy.

Nie trzeba zresztą cofać się aż do zimy, bo z okazji Nocy Świętojańskiej niektóre pomniki przystrojono w Poznaniu okazyjnymi wiankami. To jednak nie wywołało negatywnych opinii. Reklama na pomnikach już tak.

Pikanterii sprawie dodają słowa Piotra Libickiego, poznańskiego plastyka miejskiego. – Sposób realizacji kampanii promocyjnej Bramy Poznania jest daleki od przedstawionej mi koncepcji – pisze Libicki, po czym dodaje: – To, co zrobiono, to samowolna tandeta.

Zaakceptowana przez plastyka koncepcja jest jednak jeszcze śmielsza – Mickiewicz trzyma w ręku banner zachęcający do odkrycia “nowego kierunku zwiedzania”. Zarzut Libickiego dotyczy zatem estetyki, a nie samego faktu wykorzystania pomnika, na który zwracają uwagę poznańscy aktywiści. – Promocja jest ważna, ale ma swoje granice przyzwoitości, zwłaszcza w dobie zaśmiecania miasta kiczowatą oraz wszędobylską reklamą na każdym kroku – komentuje Paweł Sowa, szef stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania.

Poznańskie koziołki

Estetyka wspólną sprawą

Choć od niewielkich plakatów Mickiewicz nie utracił wielkości, ta sprawa nie mogła pozostać niezauważoną. Trzeba reagować, aby dotychczasowe normy nie przesunęły się w stronę estetycznie niebezpieczną. Reklamy na nagrobkach wydają się być dziś niewyobrażalne, ale do niedawna trudno było sobie wyobrazić zaklejenie pomnikowego cokołu.

Dyrektor Mirzyński obiecał, że tego typu kampania nie zostanie powtórzona przez Bramę Poznania. To ważna deklaracja, dodatkowo idąca w parze z gotowością do dialogu ze społecznikami. W całej sprawie nie chodzi bowiem o wytaczanie dział i wojnę marketingową, a raczej o zwracanie uwagi na kwestie estetyczne i rozpoczęcie dyskusji: co w przestrzeni miejskiej powinno pozostać świętością?

Dodaj komentarz