Opowieść o dwóch lotniskach

Co łączy podparyskie Goussainville z wrzynającym się w wody osleńskiego fiordu półwyspem Fornebu? Jedno i drugie miejsce zostało silnie naznaczone piętnem międzynarodowego portu lotniczego. Francuzi wieś opuścili, uciekając przed hukiem Jumbo Jetów nad głowami. Norwegowie na odwrót – zamknęli lotnisko, a teren przywrócili naturze. Oto opowieść o dwóch różnych podejściach do tematu postępu i natury.

Francuska wioska widmo

Jeszcze 40 lat temu życie w Goussainville, niewielkiej wiosce położonej około 30 kilometrów na północ od Paryża, płynęło idyllicznie. Małe kamieniczki otoczone były polami i lasem, ciszę przerywało jedynie muczenie krów lub bicie dzwonu z wieży kościoła Świętych Piotra i Pawła. Na wino chodziło się do kawiarni Au Paradis (W niebie) i nikt nie spodziewał się, że niebo wkrótce zwali się mieszkańcom na głowy – a przecież to właśnie tego bali się starożytni Galowie.

Wszystko zmieniło się pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy na sąsiednim polu rozpoczęto budowę nowego paryskiego lotniska. Już na rok przed jego otwarciem mieszkańcy Goussainville dotkliwie odczuli, co znaczy kłopotliwe sąsiedztwo. Trzeciego czerwca 1973 roku na miejscową szkołę zwalił się uczestniczący w pokazie Paris Air Show radziecki Tupolew serii 144 – prototyp samolotu będącego komunistyczną odpowiedzią na francusko-brytyjskiego Concorde’a. W wypadku zginęło sześciu członków załogi i osiem osób na ziemi, a radzieckie plany stworzenia naddźwiękowego samolotu postawione zostały pod znakiem zapytania (ostatecznie Tu-144 wszedł do służby, ale zaledwie na trzy lata).

Radziecki Tu-144, efekt szpiegostwa przemysłowego w fabryce Concorde'a

Po wypadku Tupolewa mieszkańcy Goussainville zaczęli się wynosić. Uciekali przed hałasem i niebezpieczeństwem. Prawdopodobnie całkiem słusznie, bo słynna katastrofa Concorde’a z 2000 roku miała miejsce tuż za rogatkami, w sąsiednim Gonesse. W wypadku zginęło 113 ludzi – był to pośredni powód wycofania z ruchu charakterystycznych naddźwiękowych samolotów (ostatecznym gwoździem do trumny projektu Concorde były koszty eksploatacji, niewspółmiernie duże do zabieranej na pokład niewielkiej liczby pasażerów).

Lotnisko, które w 1974 zostało otwarte w sąsiedztwie Goussainville, dziś nosi imię Charlesa de Gaulle’a i jest największym portem lotniczym Francji, a pod względem ilości operacji lotniczych również pierwszym w Europie i dziesiątym w skali całego świata. Postęp wygrał z idyllą francuskiej wsi – nad dachami opuszczonych domów co rusz przelatują ogromne Boeingi, a nazwa nieczynnej kawiarni W niebie zyskała nowe, przewrotne znaczenie.

Kawiarnia Au Paradis
Kawiarnia Au Paradis
Opuszczone domy w Goussainville
Opuszczone domy w Goussainville
Dziewiętnastowieczny pałacyk w Goussainville, opuszczony razem z całą wsią
Dziewiętnastowieczny pałacyk w Goussainville, opuszczony razem z całą wsią

Norweska rekultywacja

Zupełnie inną historię ma Fornebu – dzielnica Oslo położona na półwyspie zaledwie kilka kilometrów od centrum miasta. Do 1998 roku mieściło się tu główne lotnisko Norwegii, obsługujące corocznie ponad dziesięć milionów pasażerów. Zwiększający się ruch wymusił jednak na Norwegach poszukiwania nowego miejsca pod międzynarodowy port lotniczy. Wybrano wojskowe lotnisko w Gardermoen – od 8 października 1998 roku przejęło ono cały ruch pasażerski z Oslo.

Na półwyspie Fornebu rozpoczęła się wówczas rekultywacja terenu. Zburzono pas startowy, a w jego miejscu wybudowano kanały, po których pływają dziś kaczki. Posadzono drzewa, wyasfaltowano ścieżki dla rowerów i biegaczy, umieszczono też rzeźby, uatrakcyjniające wieczorne przechadzki. Wokół wyrosły nowe biurowce i budynki mieszkalne, a w byłym terminalu siedzibę ma dziś firma telekomunikacyjna Telenor.

Aby jednak nie przekreślać zupełnie lotniczej przeszłości miejsca, zamontowano w parku Fornebu instalację dźwiękową – co kilkadziesiąt sekund można usłyszeć startujący samolot lub gong zapowiedzi lotniskowej. Pozostawiono też wieżę kontroli lotów, która wznosi się dumnie nad alejkami spacerowymi i być może wskazuje drogę startującym z wody kaczkom…

Pies kąpie się w kanale na miejscu dawnego pasa startowego lotniska Fornebu
Pies kąpie się w kanale na miejscu dawnego pasa startowego lotniska Fornebu
Nowoczesne rzeźby urozmaicają krajobraz
Nowoczesne rzeźby urozmaicają krajobraz
Pozostałości po lotnisku Oslo-Fornebu
Pozostałości po lotnisku Oslo-Fornebu
Nie wszystko zostało jeszcze zrekultywowane - prace trwają
Nie wszystko zostało jeszcze zrekultywowane – prace trwają
Dawny terminal lotniskowy dziś służy jako biura
Dawny terminal lotniskowy dziś służy jako biura

To dwa różne kraje, dwie różne historie i dwie odmienne urbanistyczne wizje. Francuzi postawili na postęp i technikę, Norwegowie wybrali naturę, zamiast bliskości i prostoty dojazdu na lotnisko. Co wybiorą Polacy, gdy Warszawa rozrośnie się na tyle, że połknie lotnisko na Okęciu, położone przecież tak blisko centrum miasta?

[dopisek z 2020 roku – chyba lepiej było żyć w nieświadomości “co wybiorą”]

4 komentarzy

  1. Czy różnica być może po części nie wynika z tego, że Norwegowie mieli gdzie przenieść lotnisko, a Francuzi nie dysponowali tak wielką powierzchnią wolnego terenu i dlatego przyjęli inną taktykę? Miło się czytało;)

    1. janekosa says: Odpowiedz

      Różnica wynika raczej z charakteru tego co było dookoła. Francuskie lotnisko było nad małą wioską, 30 km od miasta, to trochę tak jak nasz Modlin. Nie przeniesiemy lotniska dlatego, że komuś w małej wiosce Modlin to przeszkadza. Zupełnie inaczej ma się sytuacja z lotniskiem w Norwegii, które podobnie jak Okęcie zaczyna być pochłaniane przez rozrastające się miasto. Niewykluczone, że lotnisko w Warszawie kiedyś skończy w podobny sposób, ale na razie raczej jest to mało realne. Nie ma za bardzo alternatywy, poza tym lotnisko cały czas się rozwija, a okolica się do niego dopasowuje (nie odwrotnie).

  2. Piotr says: Odpowiedz

    Nie wiedziec czemu ten wpis nie pokazuje sie na glownej stronie , gdyby nie fb to bym o nim nie wiedzial.

    1. Piotrze, bo to stary wpis, który przypomniałem na FB :)

Dodaj komentarz