Upadek imperializmu

Stałem nad betonowymi zwłokami. Walały się u mych stóp, a razem z nimi wyzuta z wszelkiego dostojeństwa historia, kilkadziesiąt lat władzy absolutnej, krew i pot narodu radzieckiego.

Do dziś nie wiem kim był za życia. Głowy nie odnalazłem, być może ukradli ją przeciwnicy systemu i roztrzaskali twardym, symbolicznym uderzeniem młota. Lub nie byli to wrogowie, lecz przeciwnie, wyznawcy rządów twardej ręki, a generalski czerep zdobi teraz domowej roboty ołtarzyk w jednym z pobliskich bloków. Może był to sam Lenin lub towarzysz Kirow, ewentualnie niskiej jakości lokalny aparatczyk. Wszystko to jest już nieważne – dziś został z niego tylko kamienny korpus bez członków, jeśli nie liczyć smętnych pozostałości prawej ręki.

Wokół rzeźby wznosiły się mury zrujnowanego dworca. W poradzieckiej Rosji pociągi do Kirowska przestały kursować.

– Nie, tutaj pociągi w ogóle nigdy nie jeździły, tylko podmiejskie elektryczki – skontrował zagadnięty mieszkaniec. No tak, elektryczka to dla Rosjanina nie pociąg, jak bowiem porównać regionalny środek transportu z jadącym tysiące kilometrów ekspresem transsyberyjskim? A tu wszystko jest takie wielkie, choćby te zwłoki – jak ogromny był to pomnik! Albo ten grobowiec z kolumnami: po co w małej mieścinie tak wielki dworzec?

Dworzec w Kirowsku (obwód Murmański)
Dworzec w Kirowsku (obwód Murmański)

Dworzec w Kirowsku (obwód Murmański)

Nawet upadek był monumentalny. Strażnicy komunizmu w wielu dalekich i niemal bezludnych rejonach z dnia na dzień przestali być potrzebni. Nie była już konieczna praca rąk ludzkich w nieopłacalnych fabrykach i kopalniach, radzieckie wesołe miasteczka na zawsze opustoszały, swoją funkcję utracił też kamienny towarzysz z kirowskiego dworca. Wszystko pogrążyło się w chaosie, a kraj zaczął rdzewieć.

Bo żelastwo w dzisiejszej Rosji jest wszędzie. Stoi i straszy, czasem zachwyca swym postapokaliptycznym dostojeństwem, lecz częściej zakłóca odbiór otoczenia, degustuje i skłania do rozmyślań o działalności człowieka w środowisku. Kraj, którego niegdysiejsze władze tworzyły romantyczne wieloletnie plany budowy nowych hut i walcowni, pełen jest dziś reliktów przeszłości. Tych większych, jak słynna czarnobylska elektrownia, i tych mniejszych, jak zardzewiałe statki w pobliżu praktycznie każdego rosyjskiego portu. Żelastwem wypełnione są obrzeża miast, morskie brzegi, lasy i górskie szczyty. Towarzyszy mu zazwyczaj bezrobocie, nuda, poczucie beznadziei.

Wyspy Sołowieckie - młodzi mieszkańcy piją wieczorne piwo na zardzewiałym statku
Wyspy Sołowieckie – młodzi mieszkańcy piją wieczorne piwo na zardzewiałym statku
Wybrzeże Morza Białego, nad którym po dziś dzień powiewa bandera sowieckiej marynarki
Wybrzeże Morza Białego, nad którym po dziś dzień powiewa bandera sowieckiej marynarki

Dlatego ci, którzy pamiętają czasy, gdy żelastwo nie było jeszcze niepotrzebną kupą złomu, będą tęsknić za imperializmem podtrzymującym to wszystko przy życiu. Bo młodość spędzili w kraju wielkim, dyktującym warunki pozostałym narodom – przynajmniej tak twierdziła oficjalna propaganda. Na ich oczach to wszystko upadło, a teraz – cóż – próbuje się wielkość kraju odbudować. Tego typu ludzi nie przekonają demokratyczne ideały, ani wolność słowa. Dopóki więc żelastwo z rosyjskich gór na dobre nie porośnie mchem, my będziemy się borykać z rosyjskimi zapędami imperialnymi.

Wioska Poljarnyj w Polarnym Uralu od ponad dwudziestu lat jest całkowicie opuszczona
Wioska Poljarnyj w Polarnym Uralu od ponad dwudziestu lat jest całkowicie opuszczona

"Ostrożnie z ogniem" - przewrotnie głosi nadpalona tabliczka w jednej z rosyjskich opuszczonych wsi
“Ostrożnie z ogniem” – przewrotnie głosi nadpalona tabliczka w jednej z rosyjskich opuszczonych wsi
Jeghegnadzor, Armenia - to wesołe miasteczko już raczej nie ruszy
Jeghegnadzor, Armenia – to wesołe miasteczko już raczej nie ruszy

 

 

———————————————————————

Wpisy o podobnej tematyce:

 

 

Stachanow nie wypełnia już norm

 

 

 

 

Ostatni przystanek – Lenin!

 

 

 

 

Agdam – życie po apokalipsie

Dodaj komentarz