Międzyrzecki Rejon Umocniony to system umocnień stworzonych przez Niemców w celu ochrony wschodniej granicy Rzeszy. W jego skład wchodzą różnorakie bunkry, jazy i zapory przeciwczołgowe, jednak najbardziej znanym fragmentem jest tak zwany “odcinek centralny” – ponad trzydzieści kilometrów podziemnych tuneli. To miejsce szczególne. Trzydzieści metrów pod powierzchnią ziemi, w ciemnych i zimnych korytarzach, o strach nietrudno. Nawet zaprawieni w bojach eksploratorzy bunkrów przyznają, że zdarza im się doświadczać niewyjaśnionych zjawisk. Dziwne hałasy, tajemnicze postaci przechadzające się tunelami, pozostawione gdzieś na trasie świeczki…
Część paranormalnych opowieści niewątpliwie jest zmyślona, inne wynikają z panującego w MRU specyficznego klimatu. Ludzka uwaga skoncentrowana jest na różnych niebezpieczeństwach, które, jeśli zlekceważone, mogą stanowić nawet śmiertelne zagrożenie (odkryte studnie odwadniające, niezabezpieczone przejścia i klatki schodowe, wysadzone bunkry). Zmysł wzroku traci w ciemności na znaczeniu, wyostrza się natomiast słuch i dotyk. Dotkliwie odczuwa się także odcięcie od świata – od powierzchni oddziela podróżnego dziesięciopiętrowa warstwa ziemi, do wyjścia jest daleko, a telefony nie łapią sygnału… Każdy krok powtarza echo, czasem nie milknące przez kilkanaście długich sekund. W takich warunkach nawet szelest skrzydeł nietoperza może u bardziej wrażliwych eksploratorów skutkować atakiem krótkotrwałej paniki.
Te zjawiska, których logicznie nie da się wyjaśnić, zwykło się w MRU przypisywać Helmutowi, duchowi kompleksu. Według bunkrowców jest on złośliwy, ale raczej przyjaźnie nastawiony do dobrych eksploratorów. Jeden pechowiec opisuje na internetowym forum jak jego latarka popsuła się podczas zwiedzania podziemnego świata, a wtedy Helmut zostawił mu w tunelu zapaloną świeczkę. Inny eksplorator wspomina obracającą się samoistnie łyżkę w menażce. A mnie widmo Helmuta objawiło się na dworcu Martha (podziemne dworce to pozostałości po kolejce wąskotorowej).

Twarz układającą się z obłoków mgły zobaczyłem, na szczęście, dopiero w domu, podczas obróbki zdjęcia. Z tunelu wyraźnie wyłaniają się oczy, nos, usta, a nawet zarysowania zębów. Powiedzieć by można, że wszystkiemu winna jest pareidolia – ludzka skłonność do zauważania kształtów twarzy tam, gdzie w rzeczywistości ich nie ma.
Poważniejszą zagadką jest jednak obecność mgły na zdjęciu. Rzeczywiście, są w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym miejsca tak silne zasnute obłokiem, że nie widać własnych stóp. Na dworcu Martha nie było jednak ani trochę mgły, co dobrze widać na zdjęciu zrobionym zaledwie piętnaście sekund później. Tunel na drugiej fotografii jest zupełnie czysty.
To jak, wierzycie w duchy?
Ja sam zdecydowanie wolę czucie i wiarę niż mędrca szkiełko i oko, dlatego na początku przejąłem się zrobionym zdjęciem i nie chciałem wracać do mrocznych tuneli MRU. Helmut napędził mi niezłego stracha. Nie minęły jednak dwa tygodnie, a ponownie znalazłem się w podziemnym świecie. Bo chodzenie po bunkrach uzależnia, nawet pomimo powtarzalności betonowych korytarzy. Za każdym razem można odnaleźć coś nowego – a to szkielet nietoperza, a to formujące się stalagmity w dawniej zalanym tunelu…
Poniżej zamieszczam fotorelację z moich sierpniowych wypadów do Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego.










Helmutancja wzrasta