Tajlandia – pociągiem przez targ

To miejsce kojarzy chyba każdy użytkownik Internetu. Tory kolejowe prowadzą przez sam środek ruchliwego bazaru – kiedy rozlega się gong, sprzedawcy zrywają się ze swoich miejsc i gwałtownie chowają ryby, kalmary, ostrygi, kurczaki, papryczki, ziemniaki, pomidory, duriany (najbardziej śmierdzący owoc świata!), rambutany, ananasy, papaje, cytryny, kawę i kolorowe klapki. Ani kalmary, ani śmierdzące owoce, nie mają szans w starciu z pociągiem.

W końcu nadjeżdża – pomiędzy straganami pojawia się światło jednostki spalinowej NKF, obsługującej pociąg podmiejski z Ban Laem. Sprzedawcy, kupujący i turyści przywierają do ścian kramów. Wagony przemykają zaledwie kilkanaście lub kilkadziesiąt centymetrów od ich stóp, dłoni, nosów.

Dwadzieścia sekund później jest już po wszystkim. Kolejowy targ powraca do życia i na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od setek tysięcy innych azjatyckich bazarów.

No, może z wyjątkiem tłumów turystów. Bazar w Mae Klong stał się niezwykle popularny dzięki Internetowi. Każdy chce zobaczyć to słynne miejsce, gdzie pociągi, niczym koty, przemykają wśród straganów z kalmarami. Można tu dostrzec twarze z całego świata, ale zdecydowaną większość stanowią Japończycy, których prawdziwe tłumy wyłaniają się z mroku targowych uliczek zaraz po przejeździe pociągu. Wyciągają telefony, ustawiają palce w znak zwycięstwa, usta ściągają w dzióbek… i robią sobie selfie.

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=_kOwoNIkh6E]

Zaraz pod wagonem ustawia się kobieta w średnim wieku. Palcami poprawia sobie włosy, potem wystawia kijek, na którego końcu przyczepiła telefon, wreszcie delikatnie się uśmiecha. Jedno zdjęcie, drugie i trzecie. Zmiana miny. Czwarta, piąta fotografia. A może jednak z innego kąta? Szósty, siódmy pstryk. Wokół w podobnych pozach stoi kilkadziesiąt innych osób. Kiedy ktoś przesłoni komuś kadr, rozlega się krzyk, który najłatwiej przetłumaczyć jako “eej, wynoś się stąd!” A przecież to nie miłośnicy kolei i nie impreza z ST43 na Podkarpaciu.

Co więcej, to nie jedyne miejsce w Tajlandii, gdzie stragany rozłożone są bezpośrednio na torach kolejowych. Adrenalinę związaną z przejeżdżającym tuż obok pociągiem można poczuć choćby w nieodległym Samut Sakhon. Ale to targ w położonym sto kilometrów od Bangkoku Mae Klong jest największy i najbardziej rozpoznawalny.

Grupa młodych Japończyków robi sobie zdjęcie na tle pociągu
Grupa młodych Japończyków robi sobie zdjęcie na tle pociągu
Selfiestick (kijek do robienia zdjęć) to podstawowe akcesorium na targu w Mae Klong
Selfiestick (kijek do robienia zdjęć) to podstawowe akcesorium na targu w Mae Klong

Podróż przez pola ryżowe

Zdecydowana większość turystów do Mae Klong dociera autobusem. To szybsza i bardziej komfortowa forma podróży. Żeby dojechać pociągiem, trzeba najpierw odnaleźć ukryty w targowym rozgardiaszu peron stacji Wongwian Yai we wschodniej części Bangkoku. Stąd, siedemnaście razy dziennie, odjeżdżają pociągi do Maha Chai. Po godzinnej podróży trzeba wysiąść, przepłynąć promem na drugą stronę rzeki Tha Chin, a następnie trafić na malutką stacyjkę Ban Laem. Każdego dnia ruszają stąd trzy pociągi do Mae Klong.

Brzmi skomplikowanie? Na pewno jest to trasa bardziej wymagająca niż autobus, ale warto ją pokonać choćby dla samej egzotyki! Bo odwiedzane po drodze miejsca są wolne od masowej turystyki, a co za tym idzie, można w parę godzin zobaczyć prawdziwą prowincjonalną Tajlandię. I to za całe dwa złote – tyle łącznie kosztują bilety z Bangkoku do końca trasy.

Pociąg niemiłosiernie wlecze się pomiędzy chaotycznie skleconymi budami przedmieść tajskiej stolicy. O ryflowaną blachę wagonu uderzają rozłożyste liście bananowca. Wszystkie okna są otwarte na oścież, bo klimat południowo-wschodniej Azji nie należy do łagodnych. Spocone ciało domaga się choćby najlżejszego przewiewu. Na szczęście konstruktorzy pociągu pomyśleli o pasażerach i pod sufitem zamontowali rząd obrotowych wentylatorów. Kiedy akurat działają, ich podmuch przynosi krótkotrwałą ulgę.

Zamontowane pod sufitem wentylatory zdecydowanie uprzyjemniają podróż
Zamontowane pod sufitem wentylatory zdecydowanie uprzyjemniają podróż

Za oknem przesuwają się pola ryżowe i plantacje kokosów. Co jakiś czas, głównie na stacjach, można ujrzeć wielki portret Jego Wspaniałości, Wielkiego Pana, Siły Ziemi, Nieporównywalnej Mocy, Syna Mahidola, Potomka Boga Wisznu, Wielkiego Króla Syjamu Jego Królewskości, Wspaniałej Ochrony Bhumibola Adulyadeja. Tytuł długi jak jego panowanie – Bhumibol to najdłużej urzędujący monarcha na świecie (tron Tajlandii objął w czerwcu 1946 roku). [Aktualizacja: król zmarł 13 października 2016]

A kiedy pociąg dojeżdża już do Mae Klong, najlepiej ustawić się z aparatem na samym końcu składu. Przez tylną szybę doskonale widać, w jakim tempie Tajowie rozkładają swoje kramy. I jak szybko Japończycy wyskakują z ukrycia, żeby zdążyć zrobić sobie zdjęcie na Instagrama.

Ban Laem. Buddyjski mnich wsiada do pociągu zmierzającego w stronę Mae Klong
Ban Laem. Buddyjski mnich wsiada do pociągu zmierzającego w stronę Mae Klong

Oddalone zagrożenie

Oba opisywane odcinki, trzydziestotrzykilometrowy z Wongwian Yai do Maha Chai i trzydziestoczterokilometrowy z Ban Laem do Mae Klong, nie są połączone z resztą tajskiej sieci kolejowej. Historycznie były zarządzane przez prywatną spółkę Mae Klong Ltd.; od lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku wchodzą w skład Kolei Tajskich, mają taki sam rozstaw szyn jak w innych regionach kraju (1000 mm) i obsługiwane są przez spotykane w całej Tajlandii jednostki NKF produkcji japońskiej. Jednak, ze względu na odseparowanie od reszty sieci, tabor dedykowany jest wyłącznie dla tych dwóch krótkich odcinków. Przy stacji w Maha Chai utrzymuje się niewielką lokomotywownię i warsztat.

Niewiele brakowało, żeby wyjątkowy klimat prowincjonalnej linii do Mae Klong na zawsze uległ zatraceniu. W 2005 roku lokalni politycy z Samut Songkhram uchwalili, że stacja powinna być przeniesiona o dwa kilometry na wschód, a więc przed targ. Planowano również obudować linię płotem. Tyle dobrego, że pomyślano o zachowaniu zabytkowej, ponadstuletniej wiaty peronowej… ale niewielka to pociecha dla miejsca, które traci całą swoją turystyczną atrakcyjność. Podobna groźba zawisła nad linią na początku nowego wieku. Powstał wówczas niezrealizowany na szczęście plan przebudowy szlaku do standardu dwutorowego i zelektryfikowanego. Miałoby też zostać zbudowane połączenie linii Mae Klong z głównym dworcem kolejowym w Bangkoku.

Po piętnastu latach nikt nie wspomina tamtych planów. W ostatnim czasie tory przeszły niewielki remont, ale stare diesle nadal pokonują podzieloną na dwie części linię ze średnią prędkością nie przekraczającą 30 km/h. I wciąż łatwiej spotkać na torach kalmara, niż pociąg.

Lokomotywownia i warsztat koło stacji w Maha Chai
Lokomotywownia i warsztat koło stacji w Maha Chai

Wieczorna cisza

Wraz z nastaniem wieczornej szarugi, z targu w Mae Klong ucieka życie. Znikają japońscy turyści, zamyka się większość straganów rybnych. Już koło osiemnastej na bazarze królują koty. Dziesiątki kotów wyjadających resztki. Kolejowy tor służy jako boisko sportowe – dzieciaki z okolicznych domów wychodzą tutaj pograć w piłkę.

Ostatni pociąg przyjeżdża tutaj o 18:20. Syreną rozgania resztki toczącego się na bazarze życia. Później, przez następne dwanaście godzin, już żaden metalowy potwór, Japonka z selfiestickiem ani polski miłośnik kolei nie będą kotom zakłócać uczty.

Wieczorny pociąg z Ban Laem do Mae Klong przejeżdża przez pustoszejący targ
Wieczorny pociąg z Ban Laem do Mae Klong przejeżdża przez pustoszejący targ
Jednostka NKF-1221 przemyka wśród straganów
Jednostka NKF-1221 przemyka wśród straganów
Do przejazdu pociągu pozostało jeszcze całych pięć minut, więc sprzedawczyni spokojnie odrąbuje głowę rybie. Bezpośrednio na torze leżą skorupiaki
Do przejazdu pociągu pozostało jeszcze całych pięć minut, więc sprzedawczyni spokojnie odrąbuje głowę rybie. Bezpośrednio na torze leżą skorupiaki
Przysmaki sprzedawane na targu w Mae Klong
Przysmaki sprzedawane na targu w Mae Klong

Pociąg serii NKF odpoczywa pod wybudowaną zabytkową wiatą peronową, wybudowaną... w 2448 roku według tajskiego kalendarza (1905, przekładając na nasze lata)
Pociąg serii NKF odpoczywa pod wybudowaną zabytkową wiatą peronową, wybudowaną… w 2448 roku według tajskiego kalendarza (1905, przekładając na nasze lata)
Kiedy zapada wieczór, chłopcy wychodzą na targ pograć w piłkę
Kiedy zapada wieczór, chłopcy wychodzą na targ pograć w piłkę

Tajskie Koleje Państwowe

Sieć kolejową Tajlandii podzielono na cztery części: linię Północną, Północno-Wschodnią, Wschodnią i Południową (piąty fragment stanowi trasa do Mae Klong). “Linia” jest tu pojęciem umownym, w którego skład, oprócz głównego szlaku, wchodzą też liczne odnogi. I tak na przykład linia Północno-Wschodnia prowadzi zarówno do położonego przy granicy z Laosem Nong Khai, jak i do leżącego kilkaset kilometrów dalej miasta Ubon Ratchathani.

W centrum wszystkiego leży natomiast stacja Hua Lamphong – główny dworzec kolejowy Bangkoku. To tutaj zbiegają się linie kolejowe ze wszystkich kierunków. Sam dworzec, ze względu na jego czołowy charakter i obszerną halę zbudowaną w stylu neorenesansowym, przypomina nieco budynki stacyjne w dużych miastach europejskich. Do obsługi pasażerów przygotowano aż czternaście peronów. Dziwić może fakt, że prowadzący do dworca jedyny szlak kolejowy jest tylko dwutorowy i kolizyjnie przecina kilkupasmowe arterie tajskiej stolicy. Problemy z przepustowością skutkują częstymi zatorami oraz dużymi opóźnieniami pociągów.

Tajskie Koleje Państwowe (SRT – State Railway of Thailand) to w ogóle niezbyt nowoczesne przedsiębiorstwo. Nie licząc podmiejskiej kolei na lotnisko w Bangkoku, ani jeden kilometr należących do SRT tras nie jest zelektryfikowany. Średni wiek taboru wynosi kilkadziesiąt lat – aktywne w ruchu są nawet lokomotywy UM12C produkowane przez General Electric w 1963 roku, natomiast najliczniejszą serię maszyn stanowią alstomowskie AD24C z lat 1974-1975. Dopiero w ostatnich dwóch latach na stan wpisano dwadzieścia zakupionych w Chinach lokomotyw serii SDA3.

Podczas gdy najnowocześniejsze wagony klasy pierwszej są ciche i wyposażone w klimatyzację, podróż w najtańszym (i najpopularniejszym) przedziale trzeciej klasy każdego podróżnika przyprawi o ból głowy. Głównym winowajcą nie są tutaj drewniane ławki, ale upał. O ile otwarte okna w podmiejskim pociągu jadącym z prędkością 30 km/h dają przyjemny przewiew, o tyle wiatr szalejący po wagonie w ekspresie pędzącym główną linią bynajmniej ulgi nie przynosi. Wichura, hałas, brud, upał – wszystko to sprawia, że po godzinie jazdy wagonem najniższego standardu chce się już wysiąść z pociągu… albo dopłacić do podróży drugą klasą.

Pociąg pospieszny z Hat Yai do Bangkoku, opóźniony tylko o godzinę, zjeżdża z mostu imienia króla Chulalongkorna w miejscowości Ratchaburi
Pociąg pospieszny z Hat Yai do Bangkoku, opóźniony tylko o godzinę, zjeżdża z mostu imienia króla Chulalongkorna w miejscowości Ratchaburi
Lokomotywa GE UM12C-4014 (rok produkcji 1963) manewruje z jednym wagonem przed głównym dworcem stolicy Tajlandii
Lokomotywa GE UM12C-4014 (rok produkcji 1963) manewruje z jednym wagonem przed głównym dworcem stolicy Tajlandii
Gdzieś po drodze przez Tajlandię - zardzewiała tabliczka na stacji Ban Bo
Gdzieś po drodze przez Tajlandię – zardzewiała tabliczka na stacji Ban Bo
Lokomotywa AD24C-4115 manewruje koło stacji Bang Sue
Lokomotywa AD24C-4115 manewruje koło stacji Bang Sue
Mała dziewczynka wygląda przez okno pociągu podczas przejazdu przez most imienia króla Ramy VI w Bangkoku
Mała dziewczynka wygląda przez okno pociągu podczas przejazdu przez most imienia króla Ramy VI w Bangkoku

Świat KoleiPełna wersja artykułu ukazała się w miesięczniku “Świat kolei” nr 12/2016.


Zobacz też:

Andyjskie tajemnice. O kolei w Peru i Boliwii
Khao Chong Pran: spektakl milionów skrzydeł
Profil autora na Patronite

Dodaj komentarz