Od wybrzeży kontynentalnej Europy dzieli ją ponad 1850 kilometrów. Niewiele więcej trzeba pokonać w drodze do Ameryki. Otoczona bezkresnym oceanem wyspa Corvo to jedno z najbardziej samotnych miejsc na świecie.
Tego dnia samolotem na Corvo leci siedem osób. Prócz pięciu miejscowych, jest też dwóch obcych – to my. Numery 48 i 49 na liście turystów, którzy w tym miesiącu odwiedzą wyspę. Jest 27 marca.
– To znaczy, że sezon turystyczny powoli się rozpoczyna – mówi Rui, obsługujący biuro informacji turystycznej na Corvo. – W lutym miałem siedmiu turystów. W styczniu dwudziestu dwóch.
Statystyka poszybuje w górę zaledwie na dwa miesiące, w lipcu i sierpniu. To jedyny okres, gdy pogoda na wyspie staje się względnie przewidywalna. Znaczna większość turystów spędzi tu jednak zaledwie kilka godzin – przypłyną statkiem z nieodległej wyspy Flores, dojadą na szczyt wulkanu i z powrotem wsiądą na pokład statku.

Bezkres oceanu
Długość – 6 km. Szerokość – 4 km. Przynależność państwowa – Portugalia. Liczba mieszkańców – około czterystu.
Odległość do najbliższego lądu – 24 kilometry. Tyle oddziela Corvo od niewiele większej wyspy Flores. Do kolejnej z wysp, na Hortę, jest już stąd w linii prostej 240 km. Do Ponta Delgada, stolicy archipelagu Azorów – 518 km. Najbliższy stały ląd leży aż 1851 km na wschód.
Trudno nie poczuć tej izolacji. W mieszkańcach wyspy na próżno szukać typowej dla południowców otwartości i wylewności. Rui odpowiada na wszystkie moje pytania – taka jego praca – ale mimika wyraźnie zdradza zniecierpliwienie. Podejście miejscowych najłatwiej określić jako “chłodny profesjonalizm” – zrobić swoje, ale nie wchodzić w zbyt bliską interakcję.

Tym niemniej, są na Corvo ludzie, którzy usilnie pracują nad tym, aby ukrócić izolację wyspy. W miejscowym centrum rozwoju turystyki (nie mylić z informacją turystyczną) za nowoczesnymi płaskimi monitorami siedzi czterech młodych pracowników. Gdy podchodzimy do szklanych drzwi, na twarzach pojawia się skupienie, ręce chwytają komputerowe myszy. Czy uda im się poinformować świat o istnieniu samotnej wysepki pośrodku oceanu?
– Turystycznie mamy do zaoferowania głównie ciszę i spokój – komentuje Vera, właścicielka jednego z dwóch pensjonatów na wyspie.
Kiedy próbuję dopytać o sposób życia miejscowych, Vera nie czuje się komfortowo: – Tu nic się nie dzieje, żadnych ciekawych historii. Zresztą, jak chcesz porozmawiać z ludźmi, to najlepiej zrobić to w barze.
Czy rzeczywiście nic się nie dzieje? Zamknięte społeczności oddalonych od świata wysp widują niejedno, o niejednym milcząc. Na leżącej pośrodku Pacyfiku wyspie Pitcairn, zamieszkanej zaledwie przez siedemdziesiąt osób, latami dochodziło do gwałtów na dzieciach. Z podobnym problemem borykała się wyspa Jersey, gdzie w miejscowym sierocińcu przybysze z “wielkiego świata” przez dekady molestowali wyspiarskich podrostków.
Czy zatem w mieszkańcach Corvo drzemią niecne instynkty? Oczywiście, że nie. Cokolwiek jednak dzieje się w trzewiach lokalnej społeczności, pozostanie tam, na wyspie. Nie po to żyje się tysiące kilometrów od lądu, by dzielić się swoimi problemami z połową świata.

Miasto mchu i kamienia
W domu przed kościołem mieszka pies. Wystawia łapy na mur i całymi dniami obserwuje życie wioski. Być może w którymś z poprzednich wcieleń był podwórkową babcią, spędzającą całe dnie na parapetowej poduszce.
Gdy szczeka, jego donośny głos miesza się z chórem innych szczeków. Niemal w każdym domu Vila do Corvo, jedynej miejscowości na wyspie, mieszkają psy. Na dachach i murkach wygrzewają się dziesiątki kotów.


Vila do Corvo to plątanina wąskich uliczek, wijących się pomiędzy porośniętymi mchem kamiennymi budynkami. Co drugi z nich pozostaje opuszczony. Przez zakurzone okna widać meble, resztki zastawy stołowej, zapadłe podłogi. Czasem budynki nie mają nawet dachu – w niebo wzbijają się tylko omszałe ściany.
– Powodów takiego stanu rzeczy jest parę – komentuje Rui. – Część mieszkańców umarła, niektórzy wyjechali. Wielu pobudowała sobie nowe domy na obrzeżach wioski. Bywa też tak, że umiera głowa rodziny, a dom przechodzi w spadku na dzieci. I choć jedno z nich chce remontować dom, nie zgadza się na to rodzeństwo. Ostatecznie cały budynek niszczeje.

Wśród czynnych budynków, na wyspie znajdują się: urząd gminy, poczta (czynna dwie godziny dziennie), posterunek policji morskiej, dwa bary, restauracja (otwarta w godzinach obiadowych), trzy sklepy, apteka, ośrodek zdrowia, dwa pensjonaty, kościół, cmentarz, szkoła, biblioteka i niewielka stacja benzynowa bez obsługi. Centrum wszystkiego stanowi lotnisko – podstawowa forma kontaktu ze światem. Niewielki turbośmigłowy samolot przylatuje tutaj trzy razy w tygodniu – w poniedziałki, środy i piątki.


Fastfood przy lotnisku
Kiedy głód daje o sobie znać, coraz bardziej kusi widoczny na mapce symbol restauracji i baru Caldeirão. Restauracja jednak czynna jest wyłącznie w typowo lunchowych godzinach. Poza nimi głód zaspokoi co najwyżej zestaw typowo fastfoodowych dań – hamburger, frytki, obrzydliwa zupa z przecieru. Naprawdę obrzydliwa. Pierwszego dnia jest jeszcze znośna; drugiego dnia przypominam sobie konieczność wypicia rosołku z łoju byka na weselu w Kirgistanie. Ta myśl pomaga – nawet ten portugalski przecier da się jakoś przełknąć.
Cena fastfoodowego obiadu – od czterech do sześciu euro. Kieliszek wina – półtora euro. Drogo nie jest. Ceny pewnie podskoczą, kiedy ostatecznie uda się ściągnąć na Corvo więcej turystów. To raczej oczywista przyszłość – cieszmy się doceniać izolację wyspy, która tak szybko może odejść w niepamięć.
Tymczasem… Co można robić na wyspie, prócz zjedzenia szybkiego obiadu w barze Caldeirão? – No, wulkan mamy. I nad ocean można zejść… – zastanawia się Rui z informacji turystycznej.
Zapytany o położoną na północy wyspy latarnię morską, Rui wzrusza ramionami:
– Nigdy tam nie byłem.
– Nie jesteś stąd?
– Jestem. Urodziłem się na Corvo.
– I przez tyle lat nie poznałeś całej wyspy?
– A po co mi to… – Rui wyraźnie się irytuje. – Wszędzie jest tak samo.
Czy rzeczywiście? W następnej części wpisu znajdzie się opowieść o spacerze do wulkanicznej kaldery. Jak wygląda Corvo poza granicami wioski?





Blog utrzymuje się bez reklam i artykułów sponsorowanych. Posiadam za to konto na Patronite. Uważam, że to uczciwa forma wsparcia twórców, których treści lubimy :)
Zobacz też:






Czyli między Twoją a moją tam wizytą było jeszcze siedmiu wędrowców :) między 13 a 15 marca byłam na Corvo dokładnie 40sta!
Ale czad :D Też u Very? ;) Skąd pomysł, żeby się tam dostać?
Reportaż bardzo fajny. Sama wyspa bardzo odpychająca z opisu :) Są miejsca wyizolowane a mimo to mieszkańcy bardzo gościnni, najwyraźniej pogoda ma z tym coś wspólnego :)