Katakumby Paryża – podziemny świat równoległy

Z Noém, młodym Francuzem mającym wprowadzić nas do labiryntu katakumb Paryża, spotkaliśmy się pod wejściem na stację metra Alésia. Miał dwadzieścia kilka lat, gęsty czarny zarost i już lekko ubłocone ubranie. – Jeśli się boisz, jeszcze możesz się wycofać. Potem będzie za późno – powiedział po angielsku z silnym francuskim akcentem.

I choć faktycznie trochę się bałem, zbyt długo czekałem na wejście do paryskich podziemi, by przejmować się drżeniem łydek. Wstrzymaliśmy więc oddech i zagłębiliśmy się w świat równoległy, położony kilkanaście metrów pod tętniącą życiem stolicą Francji.

Noé biegnie przez zalany korytarz
Noé biegnie przez zalany korytarz

Labirynt

Katakumby Paryża to prawdziwa podziemna plątanina korytarzy o łącznej długości kilkuset kilometrów. Ich historia sięga czasów Imperium Rzymskiego – już wówczas w okolicach dzisiejszej czternastej dzielnicy rozpoczęto wydobycie wapienia do budowy miasta. Wiele paryskich budynków powstało z kamienia dobywanego w tutejszych kamieniołomach, a najbardziej znanym z nich jest bez wątpienia katedra Notre Dame. Po paru wiekach eksploatacji zasoby wapienia zaczęły się kurczyć. Co więcej, miasto rozrosło się do gigantycznych jak na owe czasy rozmiarów, katakumby zaczęły więc służyć za cmentarz. W ciemnych korytarzach składano zwłoki, co pozwalało nieco odetchnąć przeludnionemu Paryżowi.

Prawdziwie fascynujące jest jednak drugie oblicze katakumb – mroczne, od wielu wieków związane z paryskim półświatkiem. To dość filmowa wizja, jednak naprawdę od wieków chronili się tutaj zarówno złoczyńcy, jak i pozytywni bohaterowie, uciekający przed opresjami czyhającymi na nich na górze. W katakumbach chronił się choćby paryski ruch oporu podczas drugiej wojny światowej.

Dziś fragment podziemi udostępniony jest dla turystów. Odnowione i oświetlone korytarze dają zwiedzającym namiastkę podziemnego świata. Przy wejściu na placu Denfert-Rochereau nierzadko tworzą się długie kolejki turystów. To jednak tylko maleńka część ogromnego labiryntu, rozciągającego się pod niemal całym południowym Paryżem.

Fragment planu katakumb. Dokładny plan interaktywny dostępny jest tutaj: http://exploration.urban.free.fr/catacombes/v5-zoom-globale.htm
Fragment planu katakumb. Dokładny plan interaktywny dostępny jest tutaj: http://exploration.urban.free.fr/catacombes/v5-zoom-globale.htm

Wejście

Noé wprowadził nas nielegalnie. Sprzęt, z którym zeszliśmy do podziemi, stanowiły zapasowe buty, takie do wyrzucenia po wyjściu, latarka z zapasowym zestawem baterii, koc termiczny na wypadek utknięcia w labiryncie korytarzy, jednorazowy plecak i zapas prowiantu. – Przygotuj się mentalnie na konieczność czołgania lub biegania na wpół zgiętym po zalanych korytarzach – ostrzegał wcześniej Michał, znajomy z Paryża. To on umożliwił mi wejście do katakumb, a sam odwiedził już kiedyś to miejsce z ekipą Noégo. – Z pewnością przyda ci się słówko “Chatières”, czyli kocie drzwiczki, wiesz, takie jak w amerykańskich filmach familijnych. Tu jednak będą to ciasne przejścia, przez które trzeba się przeczołgać. Czasem krótkie, czasem wymagające nieco wysiłku – przygotowywał mnie Michał.

I faktycznie, już samo wejście okazało się niewielką dziurą o wysokości kilkudziesięciu centymetrów. Za nią rozpościerał się długi korytarz zalany wodą do kostek. Ruszyliśmy w drogę, a przewodnik włączył muzykę – wolne, ponure dźwięki odbijały się od starych ścian, mieszając się z chlupotem brodzących w wodzie nóg. Biblijne imię przewodnika dodawało otuchy i pozwalało wierzyć, że nie zabłądzimy w plątaninie ciasnych korytarzy.

Zresztą, aby ułatwić poruszanie się po podziemnym labiryncie, jego budowniczowie zadbali o oznaczenia. Nasze latarki błądziły po stropach i ścianach, odkrywając rozmaite napisy – daty, tajemnicze numery, a nawet nazwy podziemnych ulic. Nagle przewodnik przystanął i kazał ostrożnie przejść bokiem korytarza: – Tu po lewej jest studnia głęboka na jakieś dwadzieścia metrów, uważajcie – powiedział, po czym pognał dalej, niesiony siłą wydobywającej się z jego plecaka muzyki. Bez zbędnego zainteresowania minął wyrytą na ścianie datę budowy korytarza – 1784.

Michał czołga się przez przejście między salami
Michał czołga się przez przejście między salami
W katakumbach Paryża mieszają się pozostałości różnych epok
W katakumbach Paryża mieszają się pozostałości różnych epok

Życie podziemi

Po dwóch godzinach marszu usiedliśmy w jednej z sal. Noé wyjął świeczki, przykleił je do kamiennego podłoża, po czym rzucił, że nic po pracy nie jadł. Teraz siedzi, łapczywie pochłania kolację i przyniesione piwo. Opowiada o katafilach, czyli miłośnikach katakumb. O ich organizacji, o wręcz religijnym podejściu niektórych do podziemnego sanktuarium. – Tutaj, pod ziemią, wieści bardzo szybko się rozchodzą. Jeśli ci z góry zamkną nam jakieś wejście, zaspawają klapę, albo zamkną korytarz, od razu się o tym wie – mówi Francuz.

“Ci z góry” to Inspection Générale des Carrières, oficjalny zarządca katakumb. Zadaniem organizacji jest między innymi dbanie, by budynki Paryża nie zawaliły się znienacka do starych tuneli. Stąd też betonowe wsporniki, stawiane tu i ówdzie, niezbyt pasujące do otoczenia.

Pomiędzy katafilami a Generalną Inspekcją panuje ciągły konflikt. Urzędnicy dążą do całkowitego zamknięcia nieturystycznej części katakumb. Jednak gdy któraś z prowadzących na zewnątrz studzienek zostaje zaspawana, miłośnicy podziemnego Paryża natychmiast szukają innej możliwości dostania się do tuneli. Wykuwają dziury i tworzą partyzanckie przejścia z innych części podziemnej infrastruktury miasta.

– W jednym miejscu, gdzie korytarz katakumb jest łatwo dostępny i biegnie zaraz obok tunelu nieczynnej linii kolejowej, wejścia były przez władzę betonowane. Jednak kilka dni po każdym zamknięciu przesmyku, katafile wykuwali obok nową dziurę. Zabawa w kotka i myszkę trwała jakiś czas, jednak ostatecznie urzędnicy się poddali. Ślady betonu są tam widoczne do dziś – Michał tłumaczy opowiadanie francuskiego przewodnika.

– Ilu może być ludzi w katakumbach w tym momencie? – pytam Noégo.
– Około pięćdziesięciu, w weekendy pewnie koło setki – odpowiada młody Francuz. – Katafile często tu przychodzą. Czasem urządzają podziemne imprezy, czasem pewnie czarne msze. No i są też naziści.

Obok nas leży niedokończona partia szachów, rzucona niedbale torebka strunowa i nóż, którym ktoś porcjował kokainę. Katakumby są tak olbrzymim terenem, że w ciągu pięciu godzin marszu spotykamy na drodze tylko dwie grupki katafilów. Jedna dziewczyna mówi nawet z polsko brzmiącym akcentem, jednak boimy się podejść i spytać. Nigdy nie wiadomo, kogo spotka się pod ziemią – lepiej zachować względną neutralność.

Pozostawiona przez katafilów partia szachów
Pozostawiona przez katafilów partia szachów

Główną “atrakcją” podziemnego świata, jeśliby w ogóle stworzyć taką kategorię, byłoby zapewne skrzyżowanie zmarłych – carrefour des morts. Pod tą nieco przerażającą nazwą kryje się podziemne rondo, do którego wszystkie korytarze zostały zasypane – najpierw kośćmi, a później ziemią. Aby się tam dostać, Noé w znanym sobie miejscu odsunął dwa kamienie, po czym wprowadził nas w wąski i bardzo niski przesmyk długości kilku metrów. Czołgaliśmy się po ludzkich szczątkach, a po minucie znaleźliśmy się w prawdziwej kostnicy. Stosy kości i czaszek walały się wszędzie, poważnie utrudniając dalsze przejście. Nad tym apokaliptycznym pejzażem któryś z katafilów nabazgrał prymitywny rysunek śmiejącej się śmierci.

Innym znanym wśród bywalców miejscem, szczególnie atrakcyjnym dla grafficiarzy, jest Plaża (La Plage). To sieć sal połączonych wąskimi przejściami, nazwana tak ze względu na wyściełający podłoże piasek. Urządzono tutaj prawdziwą galerię podziemnych malowideł – na eksploratorów patrzą ze ścian rozmaite namalowane stworzenia. Są też postaci znane z filmów – Jack Nicholson z “Lśnienia”, Darth Vader z “Gwiezdnych Wojen”, James Bond, Jean Reno jako Leon Zawodowiec… Dominuje jednak tematyka śmierci, którą uosabiają duchy, kościotrupy i zakapturzone kostuchy. Na jednej ze ścian napisano “Wyobrażasz sobie tę salę bez malunków?!” (“T’imagines cette salle sans peinture?!“)

Śmierć namalowana na ścianie w okolicy skrzyżowania zmarłych
Śmierć namalowana na ścianie w okolicy skrzyżowania zmarłych
Stos kości w jednej z bocznych sal
Stos kości w jednej z bocznych sal
Walające się po korytarzach kości i czaszki. W takim sąsiedztwie odbywają się imprezy katafilów
Walające się po korytarzach kości i czaszki. W takim sąsiedztwie odbywają się imprezy katafilów

Wyjście

Koło pierwszej w nocy wyszliśmy na powierzchnię w dzielnicy Montparnasse. Trzeba było zdecydowanie podnieść pokrywę studzienki i bez zwłoki wydostać się na chodnik. Każda sekunda może być cenna, jeśli ktoś z powierzchni zadzwoni po policję. A widok trzech ubłoconych postaci z latarkami czołówkami na głowach, wyłaniających się w pośpiechu ze studzienki pośrodku chodnika, musiał budzić zdziwienie w spacerujących wokół paryżanach i zagranicznych turystach.

Po wyjściu Noé przeszedł z nami kilkanaście metrów za najbliższy zaułek, otrzepał spodnie z nadmiaru zaschniętego błota, po czym pożegnał się i zniknął w czeluściach nocnego metra. Dla nas przygoda się skończyła. Ale pewnie nawet teraz w równoległym świecie pod wielką metropolią trwa jakaś niecodzienna impreza. I trwać będzie, dopóki urzędnicy nie wygrają nierównej walki z zastępami katafilów.

Namalowana śmierć z podziemnego Paryża spogląda na stos ludzkich kości i pozostałe na nich oznaki niedawnej imprezy
Namalowana śmierć z podziemnego Paryża spogląda na stos ludzkich kości i pozostałe na nich oznaki niedawnej imprezy

Blog utrzymuje się bez reklam i artykułów sponsorowanych. Posiadam za to konto na Patronite. Uważam, że to uczciwa forma wsparcia twórców, których treści lubimy :)


Zobacz też:

Mroczne tajemnice podparyskiego przedmieścia
Adres: cmentarzysko samolotów
Consonno – cisza w “mieście zabawek”
Diabelski młyn w Oczamczirze (2016)
Fanpage Stacji Filipa na Facebooku

1 komentarz

  1. Świetnie się czytało. Już od dłuższego czasu myślę o paryskich katakumbach, ale to pierwsza fajna relacja na jaką natrafiłem. Szacunek!

Dodaj komentarz