W powojennych hollywoodzkich klasykach często pojawiają się charakterystyczne zielone autobusy – klasyczne Pullmany z lat czterdziestych, najczęściej rozpoznawalne za sprawą licznych zaokrągleń. Podobnie jak samochody na korbkę czy tramwaje konne, takie autobusy spotkać można już tylko w muzeach. Jednak na końcu świata, w chilijskim Valparaíso, po dziś dzień kursuje siostrzana seria pullmanowskich trolejbusów. To najstarsze tego typu maszyny na świecie.
Jedną ze scen filmu “Północ – północny zachód” z 1959 roku, będącego bez wątpienia klasykiem światowego kryminału, zaszczyca swym udziałem sam Alfred Hitchcock. Reżyser gra spóźnionego pasażera, który odbija się od zamykanych właśnie drzwi odjeżdżającego zielonego autobusu. Choć dla snutej opowieści to zupełnie nieistotna scena, większość filmowych maniaków zwraca uwagę na epizodyczną postać, w którą wciela się Hitchcock. Niestety, mistrz kryminału nie żyje od ponad trzydziestu lat i żaden z fanów nie zdobędzie już jego autografu. Tymczasem miłośnicy techniki wciąż mają możliwość przejażdżki zabytkowym Pullmanem.
Pięciokilometrową trasę z placu Barón do Urzędu Celnego kremowo-zielony pojazd pokonuje w kilkadziesiąt minut. Jego prędkość maksymalna, ustalona nie przez osiągi silnika, a przez chilijskie prawo, wynosi zaledwie 50 km/h, ale nikt niczego więcej od poczciwych staruszków nie oczekuje. Miejscowe trolejbusy znaczą więcej niż zwyczajny środek transportu: są także dumą i znakiem rozpoznawczym drugiego co do wielkości miasta Chile. Podobno miały wpływ na decyzję UNESCO o wpisaniu paru dzielnic Valparaíso na listę światowego dziedzictwa kulturowego. A gdy parę lat temu dyskutowano o możliwości usunięcia trolejbusów z ulic, głos zabrała prezydent kraju Michelle Bachelet, jednoznacznie stając w ich obronie.
Podróż
Tego poranka w Valparaíso nie jest najcieplej. Druga połowa listopada to tutaj późna wiosna, ale dziś od Pacyfiku ciągną chmury, zatapiając wyżej położone dzielnice w gęstej mgle. Kolorowe, piętrowo budowane na stromych urwiskach domki wyglądają naprawdę malowniczo. W tym pejzażu bardzo łatwo się zakochać, jednak czasu na uczucia nie ma zbyt wiele, bo z oddali wyłania się już wiekowy trolejbus. Pasażerowie oczekujący na pętli pod urzędem celnym mają w kieszeniach zebrane 250 chilijskich pesos na jednorazowy bilet (to równowartość około 1,40 zł). Każdy z nich przygotował jednak parę drobnych monet więcej, aby wesprzeć pojawiających się w pojazdach ulicznych grajków.
[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=8TLKt18lgJY]
Już w okolicach Plaza Echaurren wsiada jeden z nich. To postawny długowłosy mężczyzna w średnim wieku. Na głowie nosi czarny kapelusz, twarz okalają równie czarne wąsiska, pod ręką pojawia się gitara. Przybysz wita się z kierowcą mocnym uściskiem ręki, wymienia z nim uśmiechy i parę miłych słów, po czym przechodzi w tył trolejbusu, gdzie robi użytek ze swej gitary. “To dzika miłość / razem przekroczmy próg grzechu / rozerwijmy się sztyletem namiętności / bez rozlania choć jednej kropli bólu” śpiewa mężczyzna mocnym głosem, zagłuszając elektryczny silnik pojazdu. Występ trwa długo, niemal pół trasy, a po jego zakończeniu pasażerowie chętnie wspierają muzyka drobniakami. Status grajków w komunikacji miejskiej jest tu zupełnie inny niż w Polsce – być może dlatego, że muzycy nie są nachalni w zbieraniu datków, a poza tym… zazwyczaj umieją śpiewać.
Dalsza część trasy przebiega spokojnie. Trolejbus kursuje tylko po ścisłym centrum i nie wjeżdża na żadne z wysokich wzgórz okalających Valparaíso. Stare silniki nie wytrzymałyby takiego obciążenia. Drogi są czasem na tyle strome, że do dalekich dzielnic nie jeżdżą nawet mikrobusy. Komunikację zapewniają samochody osobowe z przypisanymi numerami linii – to coś pomiędzy taksówką a autobusem.
Pod koniec jazdy zielony staruszek włącza się do ruchu na dwupasmowej Avenida Argentina. Pomiędzy jezdniami rozciąga się szeroki, kilkunastometrowy pas betonu. W dzień targowy odbywa się tam duży jarmark. Gdy akurat nie ma kupców, beton straszy pustą przestrzenią, po której wieczorami jeżdżą nastolatki na deskorolkach, uważnie omijając wylegujące się psy i pamiętające targ tłuste plamy. Zaraz przed pętlą Barón trolejbus mija też zrujnowany przez trzęsienie ziemi z 2010 roku kościół pod wezwaniem Dwunastu Apostołów. A na pętli wpuszcza do swego wnętrza kolejnego młodego grajka, który zachrypniętym głosem wykona “Los pueblos americanos” z repertuaru wybitnej chilijskiej pieśniarki Violetty Parry…
W zajezdni
Najstarszych trolejbusów, pamiętających jeszcze lata czterdzieste, jest dziś w Valparaíso dziewięć. To Pullmany 43CX, produkowane w latach 1947-48. Niestety, w latach osiemdziesiątych podjęto decyzję o modernizacji nadwozia, w związku z czym niemal wszystkie pojazdy straciły pierwotny wygląd ściany przedniej. Bliższa oryginałowi jest dziś seria Pullman-Standard TC-48, produkowana w 1952 roku i obecna nad Pacyfikiem w ilości pięciu sztuk. To jedyne pojazdy jeżdżące w Valparaíso od nowości – całą sieć otwarto właśnie w ostatni dzień 1952 roku.
Oprócz zabytkowych Pullmanów, w drugim co do wielkości mieście Chile kursują także szwajcarskie Berny i Saurery z lat sześćdziesiątych, nie mniej atrakcyjne wizualnie. Co ciekawe, starszym czytelnikom mogą one przypominać lata eksploatacji podobnych pojazdów w Warszawie (stolica Polski przyjęła ze szwajcarskich miast trolejbusy w podobnym do Valparaíso białawo-zielonym malowaniu). Zdecydowanie mniej lubianymi przez turystów i miłośników komunikacji seriami są budowane w latach osiemdziesiątych chińskie Norinco Shenfeng SYD60C (trzy sztuki) i szwajcarskie NAW BT 5-25 (sześć sztuk).
Choć z niegdyś rozwiniętej sieci trolejbusowej pozostała w Valparaíso tylko jedna linia, nikt nie wyobraża sobie całkowitego wycofania zielonych pojazdów z ulic miasta. Pejzażyści malują je na swoich obrazach, sprzedawcy ze straganów wciskają turystom pocztówki i magnesy z trolejbusami, grafficiarze pokrywają miasto malunkami z komunikacją miejską. Poczciwe Pullmany przewożą tłumy i, miejmy nadzieję, będą się miały dobrze jeszcze przez długie lata.
Zobacz też:
Zapraszam także do polubienia Stacji Filipa na Facebooku.