Polsko-radziecki dziki zachód

“Kocham Polskę” oraz “Ich liebe Deutschland” – metalowe kłódki z takimi wygrawerowanymi napisami zawisły niedawno na moście łączącym polski Kostrzyn z niemieckim Kietz. Jeszcze przed wojną nie było tu żadnego podziału, więc tylko Heimat kochano w Kostrzynie, a tęsknić nie było za czym. Potem Odra stała się wyznacznikiem granicy. Nietypowej, jak na te tereny, bo polsko-radzieckiej. Śpiewna mowa rosyjska przez kilkadziesiąt lat niosła się nad rzeką, by następnie ucichnąć, podobnie zresztą jak niemieckie szwargotanie i polskie syczenie. Dzisiaj miasto nie leży już nad Odrą, a przyroda powoli odzyskuje zabrane jej niegdyś tereny.

A przecież Kostrzyn chciałby się wreszcie zjednoczyć. Pojednać, zbratać, zabliźnić rany zadane przez historię. Tak, jak zrobiły to inne przygraniczne miasta – Zgorzelec wraz ze swym syjamskim bliźniakiem zwanym Görlitz, Gubin i Guben, którzy nad jedną stoją rzeką, niewielkie Słubice, prężnie współpracujące z Frankfurtem nad Odrą, zwłaszcza na polu akademickim… Lecz nie ma już do kogo się zwrócić, bo po obu stronach rzeki jeno wiatr hula, a przecież jeszcze niedawno tyle kościołów tu stało, i zamek znad wody się wyłaniał, zaś przez most jeździł tramwaj, z którego okien podziwiać można było obwarowania potężnej Festung Küstrin.

Palcem wodzę po śladzie linii tramwajowej, który ostał się już tylko na planie przedwojennego Kostrzyna. Trasa wiodła z położonej po zachodniej stronie Odry dzielnicy Kietz, po dziś dzień tak nazywanej. Pierwszy most to przeprawa nad kanałem Vorflut, następnie wagon przejeżdżał niewielką zarośniętą wyspę, zabudowaną jedynie kilkoma budynkami koszarowymi. Drugi w kolejności most pozwalał przeprawić się przez Odrę, a za nią już rozpoczynało się Stare Miasto, do którego wstępu broniła okazała Brama Berlińska. Starówka – wiadomo – to kamieniczki, kościoły, zamek i obwarowania. Zaraz za murami kolejna rzeka, Warta, potem kostrzyńskie Nowe Miasto. Skomplikowane to wszystko, odległości wcale niemałe, ale w odsiecz mieszkańcom przychodzą przecież konne, a później też elektryczne tramwaje.

Festung Küstrin w dwudziestoleciu międzywojennym
Festung Küstrin w dwudziestoleciu międzywojennym
Kostrzyn - pozostałości starówki
Kostrzyn – pozostałości starówki

Po starówce zostały dziś tylko podmurówki i ślady fundamentów. Nacierająca w 1945 roku Armia Czerwona stoczyła tu nielichy bój z broniącymi drogi do Berlina Niemcami. Żadne inne miasto spośród znajdujących się obecnie w granicach Polski nie ucierpiało tak bardzo – zrównano tu z ziemią dosłownie wszystko, a w zamian postawiono jedynie zasieki i słupy graniczne. Kostrzyn tylko z nazwy pozostał nad Odrą, bo dzisiejsze miasteczko leży kilka kilometrów dalej, bliżej rzeki Warty.

Na zachodniej granicy polsko-radzieckiej

Zwycięskiej Armii Czerwonej spodobała się jednak wyspa na rzece. Miejsce to dobre, bo doglądać można zeń dwóch zaprzyjaźnionych narodów; pilnować, by nie zeszły one ze wskazanej przez Lenina ścieżki ku świetlanej socjalistycznej przyszłości. Rosyjskie sołdaty zajęły więc zaodrzańskie ruiny koszar twierdzy Kostrzyn. Część budynków odremontowano, inne wzniesiono od nowa. Niemiecka Republika Demokratyczna rozpoczynała się dopiero kilometr dalej, za kanałem Vorflut, wyspa stanowiła więc de facto ekslawę Związku Radzieckiego. Inaczej niż w przypadku podlegających zasadzie eksterytorialności ambasad lub radzieckich koszar na terenie Polski. Czy można zatem mówić o polsko-radzieckiej granicy na Odrze, czy będzie to spore nadużycie?

W czerwcu 2015 roku po niemieckiej wysepce nadal walają się strzępki “Komsomolskiej prawdy” z 1989 roku. Niektóre zachowały się na tyle dobrze, że aż chce je człowiek wziąć do domu, schować do segregatora i pokazywać bliskim jako pamiątkę z podróży. Naczelna zasada eksploratora zapomnianych przestrzeni głosi jednak “zabierz ze sobą tylko zdjęcia i wspomnienia”. Zostawiam więc na miejscu gazety, okładkę albumu z sierpem i młotem, a także złamaną w połowie płytę winylową. Ta jest zresztą cała zakurzona, a szkoda, że nie można jej już odtworzyć – tytuł kompozycji “Lenin w Pradze” brzmi wyjątkowo zachęcająco.

Jeden z pokojów w głównym budynku koszar zapewne pełnił dawniej rolę siedziby sztabu garnizonowego albo sali wykładowej, bo znajduję w nim ogromną ścienną mapę Europy. Czechosłowacja, Jugosławia i Związek Radziecki jeszcze trzymają się silnie. W miejscu Petersburga widnieje Leningrad, zamiast Samary – miasto Kujbyszew. Cały środek, w tym Polska i państwa nadbałtyckie, jest jednak wydartą białą plamą – jakby historia chciała powiedzieć, że ten teren już nigdy radziecki nie będzie…

Najciekawsze pozostałości po okresie stacjonowania nad Odrą Armii Czerwonej można jednak znaleźć na strychu. Żołnierska tradycja nakazywała podpisywanie na ścianach swoich oddziałów, miast, z których się przyjechało, a czasem nawet imion ukochanych dziewczyn, pozostawionych daleko na wschodzie. Najbardziej butni byli chyba Kozacy z Briańska, bo zamaszysty napis “BRIANSK KAZAKI 75-77” widać z daleka. Nieco mniejszymi literami podpisywali się moskwicze, petersburżanie, Kazachowie z Ałma-Aty. Można tu odnaleźć nawet zapis dokonany gruzińskim alfabetem: “SAKARTVELO DŻIMI-DŻOANA” krzyczą ze ściany litery (Sakartvelo to po prostu Gruzja).

A w garażach walają się puste butelki po wódce i ogromne ilości plastikowych opakowań po musujących tabletkach. Czyżby odwiedzających przycisnęła nagła potrzeba witaminowego kopa? Dawniej można by podejrzewać narkotykową kontrabandę, ale dziś granica już nie istnieje, łatwiej więc chyba wsiąść do samochodu i – nie rzucając się w oczy – spokojnie przejechać na drugą stronę rzeki, a potem dalej, do nieodległego Berlina.

Podpisy żołnierzy na strychu koszar
Podpisy żołnierzy na strychu koszar

Polski dziki zachód

Dawny budynek przejścia granicznego zajmuje dziś Urząd Miejski w Kostrzynie. Jeśli wierzyć rozkładowi jazdy kostrzyńskiej komunikacji miejskiej, dociera tu tylko jeden autobus dziennie. Urzędnicy skutecznie odgrodzili się więc rzeką od niezmotoryzowanych petentów. Rzeką Wartą, a później i morzem kantorów, stacji benzynowych, niskich budek z tanimi papierosami dla Niemców (ZIGARETTEN-TABAK). Choć znajduje się tu siedziba miejscowych władz, nie jest na dawnym przejściu granicznym zbyt schludnie – spomiędzy wyściełającej większą jego część kostki brukowej, tu i ówdzie wyrasta niestrzyżona trawa. Czy to prawdziwy polski dziki zachód, z kantorem (WECHSELSTUBE) zamiast saloonu?

Zaraz za kilkoma pasami ruchu, które jeszcze niedawno zajmowały kolejki oczekujących na kontrolę ciężarówek, wyłaniają się resztki fortów Festung Küstrin. Niczym pozostałości dawnej cywilizacji, najpierw zamordowanej, a później zbezczeszczonej przez plemię Słowian-handlarzy z epoki wczesnego kapitalizmu, starają się przypominać, że kiedyś było tutaj ładnie.

Wracając przez most na stronę polską, jeszcze raz zerkam w stronę dwóch zawieszonych na balustradzie kłódek. Mr. Miami kocha oba kraje położone dziś po dwóch stronach Odry. Niemcy kochają tanie polskie papierosy. Ja kocham odkrywać miejsca silnie doświadczone przez historię.

Tylko Rosji się już w Kostrzynie nie kocha.


Historycy zwracają uwagę, że do uznania danego obszaru za terytorium jakiegoś państwa niezbędne są wyznaczające granicę traktaty. Wątpliwe, by w przypadku odrzańskiej wysepki jakiekolwiek tego typu dokumenty istniały. Teza o polsko-radzieckiej granicy na zachodzie jest więc prawdopodobnie mocno przesadzona, choć całkiem atrakcyjna z punktu widzenia poszukiwaczy historycznych ciekawostek. Być może pewnego dnia ktoś bardziej kompetentny w dziedzinie prawa międzynarodowego przeszuka archiwa i na dobre rozwikła kostrzyńską zagadkę?

Poradzieckie koszary w Kietz
Poradzieckie koszary w Kietz
Poradzieckie koszary w Kietz
Poradzieckie koszary w Kietz
"Komsomolska prawda" z roku
“Komsomolska prawda” z 1989 roku
Kompozycja "Lenin w Pradze"
Kompozycja “Lenin w Pradze”

1304b

Radzieckie papierosy marki "Myśliwy"
Radzieckie papierosy marki “Myśliwy”
Podpisy gruzińskiego żołnierza
Podpisy gruzińskiego żołnierza
Ściany pokojów wyklejone starymi gazetami
Ściany pokojów wyklejone starymi gazetami
Pozostałości po fototapetach
Pozostałości po fototapetach

Z pozdrowieniami dla Jana Z., towarzysza wycieczki.

1 komentarz

  1. Abdullas says: Odpowiedz

    Byłem z kumplem nie dawno w tym miejscu i powiem Wam jest moc w tym miejscu. Polecam Urbexowiczom. Niezapomniane przeżycia…

Dodaj komentarz