10 rzeczy, które doprowadzą cię do szału w Ameryce Południowej

Podróżowanie po Ameryce Południowej to niesamowita przygoda. Przepiękne widoki, obcowanie z różnymi kulturami, zabytki klasy zerowej… Jednak po trzech wyprawach w Andy nie mogę się powstrzymać: muszę stworzyć listę rzeczy, które nawet najbardziej wytrawnego podróżnika mogą porządnie zirytować.

Bo kto z nas nie chce się od czasu do czasu porządnie wyspać?

10. Dzieci

Nie od dziś wiadomo, że małe dzieci są postrachem podróżujących w środkach transportu zbiorowego na każdej szerokości geograficznej. Jednak latynoskie szkraby wydają się być dużo straszniejsze od europejskich. Śpiewane z nudów piosenki, od dwóch godzin powtarzane w częstotliwości latającego nad uchem komara? Bezustanny płacz i krzyk? Kopanie innych pasażerów w kostkę? Nie łudźcie się – peruwiańscy rodzice nie zwrócą na to najmniejszej uwagi.

Dzieci w Ameryce Południowej jest dużo, o wiele więcej niż w Europie. Tu, na targu w Huaraz obowiązuje promocja "do każdych dwóch kilogramów limonki dziecko gratis".
Dzieci w Ameryce Południowej jest dużo, o wiele więcej niż w Europie. Tu, na targu w Huaraz, obowiązuje promocja “do każdych dwóch kilogramów limonki dziecko gratis”.

9. Nieczytelne menu w restauracjach

Mówisz po hiszpańsku? Po hiszpańsku-europejsku? Zapomnij o nazwach dań i poszczególnych mięs. W południowoamerykańskiej knajpie dostaniesz nadzwyczaj obszerne menu, z którego wyczytasz tylko podstawowe, najprostsze pozycje. Cała reszta przez większość podróży pozostanie niewiadomą, tym bardziej, że kelnerzy niezbyt umieją wyjaśniać z czego składa się konkretne danie (zazwyczaj poprzestają na czymś w rodzaju “to mięso”).

W Cerro de Pasco spotkałem się z daniem o nazwie Ferrocarril (Kolej). Z kolei chińskie restauracje w całym Peru serwują coś o nazwie Aeropuerto (Lotnisko) – te najbardziej ekskluzywne lokale tłumaczą je jeszcze na angielski jako Airport.

A i tak prawdopodobnie jest to kurczak (patrz punkt 1).

8. Klaksony

Wiecie ile hałasu mogą zrobić trzy auta na ulicy? Nie? Zapraszam więc do Peru.

Ruch uliczny w większości krajów Ameryki Łacińskiej to totalny chaos. Co ciekawe, ewentualne zajechanie komuś drogi nie kończy się trąbieniem. Natomiast każdy postój taksówek, światła uliczne, minimalny chociaż korek, to kanonada klaksonów. Czyżby latynoscy kierowcy trąbili… z nudów?

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=4uOFo_cqUbY&feature=youtu.be]

7. Brak pieczywa

W dużych miastach kiepskiej jakości pieczywo dostanie się bez problemu, ale na prowincji, zwłaszcza w Boliwii, kupno “czegoś na podróż” jest prawdziwą męczarnią. Pół biedy, jeśli wśród asortymentu są chociaż mleczne herbatniki. Gorzej, jeśli jedyna przegryzka w lokalnym sklepie to obrzydliwe słone krakersy.

6. Chciwość

Każdy gringo, czyli biały turysta z Ameryki lub Europy, jest dla andyjskich Indian potencjalną chodzącą portmonetką. Z pozoru tania wycieczka do krajów Ameryki Południowej może okazać się zabójczo droga dla mniej przebojowych i asertywnych podróżników. Z pewnością sporym problemem będzie brak znajomości języka hiszpańskiego. Oszukiwać mogą zwłaszcza taksówkarze, sprzedawcy (w sklepach zazwyczaj nie spotyka się naklejonych na produkty cen) i agenci turystyczni.

Bezpłatny autostop niemal nie funkcjonuje. Zrobienie zdjęcia pasącej się na łące lamy również będzie miało swoją cenę, o ile gospodarz dojrzy czynność fotografowania.

Pewnego dnia wracałem z gór, wycieńczony po trzydniowej wędrówce. Ostatnią kroplę wody wypiłem na parę godzin przed zejściem do wioski. Kiedy więc zobaczyłem położony na zboczu niewielki wiejski domek – wstąpiłem, by prosić o coś do picia. Gospodarz napoił strudzonego wędrowca, ale dopiero po sowitej zapłacie.

Oczywiście chciwość jest cechą charakterystyczna dla całej ludzkości, niezależnie od szerokości geograficznej . Co więcej – zdecydowanie wolę możliwość negocjacji cen od sztywnych widełek cenowych w krajach europejskich. Tym niemniej, ból portfela po trzykrotnie za drogiej jeździe taksówką bywa przykry.

Ruch taksówek w mieście Huánuco. Dobrym sposobem na zaoszczędzenie pieniędzy podczas podróży przez Peru jest korzystanie z motoryksz, tańszych o parę soli od klasycznych samochodów
Ruch taksówek w mieście Huánuco. Dobrym sposobem na zaoszczędzenie pieniędzy podczas podróży przez Peru jest korzystanie z motoryksz, tańszych o parę soli od klasycznych samochodów

5. Brak higieny

Chociaż w co drugiej toalecie wiszą plakaty informujące o poprawnym sposobie mycia rąk, najlepiej wziąć ze sobą w podróż mydło i żel antybakteryjny, bo tego typu luksusu nie uświadczy się w niemal żadnej restauracji. Dobrze, jeśli jest woda i działająca spłuczka – czasami obok toalety stoi ogromna beczka z wodą służącą zarówno do spłukiwania, jak i ochlapywania rąk przy wyjściu.

Napis na ścianie domu głosi "myj ręce wodą i mydłem przed przygotowaniem posiłku". Niewielu Peruwiańczyków stosuje się do tego wezwania
Napis na ścianie domu głosi “myj ręce wodą i mydłem przed przygotowaniem posiłku”. Niewielu Peruwiańczyków stosuje się do tego wezwania

Już w połowie pierwszej podróży przestał mnie dziwić wszechobecny zapach moczu. Raz byłem świadkiem, jak starsza kobieta w obszernej sukni przycupnęła pośrodku chodnika, na widoku załatwiła swoją potrzebę, po czym… weszła do położonego pięć metrów dalej domu.

Z kolei obowiązek wyrzucania papieru toaletowego do kosza to drobiazg spotykany w wielu zakątkach świata, nie tylko w Ameryce Południowej. Wystarczy jednak nie opróżniać toaletowych koszy regularnie, by drobna niedogodność stała się całkiem irytująca.

Cóż, taki urok podróży. W tej kategorii wygrywają ci, których ciężko czymkolwiek obrzydzić. Bo korzystając z publicznych toalet  można zauważyć, że niewiele osób korzysta z kranu po wizycie w kabinie. I nie ulega wątpliwości, że pani kucharka przygotowująca kurczaka (patrz punkt 1) też nie umyła rąk przed przygotowaniem posiłku…

 

4. Spaliny

Uzależnienie miast od komunikacji kołowej, stare autobusy i wielkie ciężarówki powodują, że czasem na ulicach naprawdę nie ma czym oddychać. Smród spalin i ciężki ołowiany zaduch towarzyszą miejskiemu życiu od Bogoty po Santiago de Chile (a pewnie i dalej, ale tyle udało mi się przejechać).

Autobusy nie zawsze są pierwszej młodości, a różnice poziomów, które mają do pokonania, są znaczne. Na fotografii komunikacja miejska w La Paz
Autobusy nie zawsze są pierwszej młodości, a różnice poziomów, które mają do pokonania, bywają znaczne. Na fotografii komunikacja miejska w La Paz

3. Muzyka i filmy w autobusach

Kraje Ameryki Łacińskiej już dawno pozbyły się dalekobieżnej kolei, więc głównym środkiem transportu pomiędzy miastami pozostają autobusy (zazwyczaj nocne). W niektórych wersjach (full cama, semi cama) to naprawdę wygodne pojazdy, oferujące możliwość rozłożenia fotela aż do 180 stopni, czyli pozycji leżącej!

Niestety, spanie w autobusach skutecznie utrudniają puszczane nocą filmy. Pół biedy, jeśli jest to spokojny romans z nastrojową muzyką. Gorzej, jeśli kierowca zdecyduje się puścić horror albo historyczną superprodukcję o krwawych bitwach rzymskiego Imperium.

Nie zapomnę nocy spędzonej w autobusie z La Paz do Uyuni (ok. 15 godzin). Wyświetlany w autobusie horror rozpoczynał się od nowa za każdym razem, kiedy kierowca wyłączał silnik. Krzyki głównego bohatera atakowanego przez zgraję upiorów słyszałem więc aż czterokrotnie…

Na zawsze pozostaną mi też w pamięci technohity z autobusu relacji Uyuni-Potosí. Fascynująca składanka, puszczona przez kierowcę, zawierała kilkunastosekundowe próbki utworów i niekończące się krzyki didżeja: “WSZYSCY RAZEM!”, “I RAZ! I DWA!”, “JUHUUU!”. Zresztą, posłuchajcie sami…

[youtube=https://youtu.be/0CYnPpkO5p8]

2. Hałas w hostelach

Jesteś po kilkudniowej podróży przez góry i marzysz tylko o porządnie przespanej nocy? Zapomnij, nie w peruwiańskim/boliwijskim/ekwadorskim hostelu. Obudzi cię albo hałas z ulicy (trąbienie i nawoływanie kupców), albo poranna impreza na recepcji, albo stado tupiących jak słonie dzieci (patrz punkt 10), bawiących się w wyścigi na schodach.

Pewnej nocy, w miejscowości La Unión w regionie Huánuco, obudziły nas monotonne krzyki mężczyzny nawołującego swojego kolegę: “Montego! Montego! Monteeeego!” Wkrótce po krzykach doszło walenie w drzwi i porozumiewawcze gwizdy. Spoglądam na zegarek – 1:30. Zaspany i zdenerwowany wychodzę z pokoju, zwracam uwagę krzyczącemu facetowi w wieku około 45 lat. Tłumaczę, że jest środek nocy, że chcemy spać, że mamy tylko 5 godzin na sen i wczesnym rankiem musimy wstać. Reakcja? Autentyczne zdziwienie i tłumaczenie: “ale my jesteśmy w podróży”.

Aha.

Pokój hotelowy w Potosí. Pal sześć warunki, byleby się chociaż wyspać...
Pokój hotelowy w Potosí. Pal sześć warunki, byleby się chociaż wyspać…

1. KURCZAK

Bezapelacyjnie pierwsze miejsce. Główne danie śniadaniowe/obiadowe/kolacyjne/nocne to kurczak podawany z kupką niczym nieprzyprawionego białego ryżu i nieprzysmażonymi, za to ociekającymi tłuszczem frytkami (czasem zamieniany smażoną na głębokim tłuszczu rybą – to głównie wersja śniadaniowa).

Pewnego wieczora wybraliśmy się w Chimbote na poszukiwanie lekkiego dania kolacyjnego. Szukaliśmy zupy, sałatki, czegokolwiek odpowiedniego na nocne trawienie. Po godzinie bezowocnego poszukiwania zdecydowaliśmy się na hamburgera, bo zawsze to mniejsze danie niż ogromna porcja obiadowa, a i wygląd restauracji zachęcał nas do wejścia. Niestety, hamburgerów w hamburgerowni nie było. Był kurczak.

“HAY POLLO” (“jest kurczak”) przeszło już na stałe do mojego osobistego słownika, jako wyrażenie bezradności i braku wyboru. “Hay pollo” potrafiło być nawet odpowiedzią na pytanie “czy jest u państwa danie bez mięsa”.

Podczas trzeciej podróży do Peru żywiłem się już niemal wyłącznie we wszechobecnych chińskich knajpach – tamto menu obiecywało chociaż zawartość warzyw, w zasadzie nieobecnych w tradycyjnych peruwiańskich restauracjach.

—————————————————————————————

Tak naprawdę daleki jestem od jakiegokolwiek negatywnego oceniania latynoskiej kultury. To, na co humorystycznie narzekam w niniejszym wpisie, jest moim – Europejczyka – problemem. Może Peruwiańczycy lubią spać przy głośnych filmach w autobusach. Może Boliwijczyka do szału doprowadziłyby polskie pierogi.

Warto stawić czoła powyższym dziesięciu wyzwaniom. Bo w Ameryce Południowej można doświadczyć naprawdę niesamowitych, rzeczy, takich jak (między innymi):

Pochówek w domku dla lalek - niezwykły cmentarz w La Paz
Pochówek w domku dla lalek – niezwykły cmentarz w La Paz
Boliwijski targ czarownic – z wizytą w sklepiku diabła
Valparaíso – najstarsze trolejbusy na świecie
Nie tylko sushi, czyli surowa ryba na stole

Dodaj komentarz