“Przodownicy pracy to często bardzo kulturalni ludzie. Kulturalni ludzie czytają książki. I codziennie się myją.
Obiboki to najczęściej ludzie niekulturalni. O ile wiem, niekulturalni ludzie się nie myją. I lubią palić w trolejbusach.”
***
Rok 1968, Europa Wschodnia. Uśmiechnięty półnagi mężczyzna, ubrany jedynie w kąpielówki i fez, tradycyjną muzułmańską czapkę, pozuje do zdjęcia na ulicy którejś z jugosłowiańskich wsi. To Amerykanin Alexander Lipson, prawdopodobnie jeden z najbardziej ekscentrycznych dydaktyków w historii nauczania języków obcych. Autor hymnów pochwalnych ku czci betonu, a także specyficznego rodzaju filozofii, zgodnie z którą “ludzie to mrówki, a życie to mrowisko”.
Ze wspomnień o profesorze Lipsonie, których trochę można odnaleźć w czeluściach Internetu, wyłania się obraz prawdziwego pasjonata i dydaktyka z powołaniem. Jego zajęcia zawsze cieszyły się powodzeniem, a ulubionych studentów zwykł wozić na wycieczki do wrogiego wówczas Związku Radzieckiego.

Absurdalny humor, którym aż ocieka fotografia z Jugosławii, Lipson przeniósł do sposobów wykładania języka rosyjskiego. Najbardziej znanym dziełem profesora jest wydany w latach siedemdziesiątych przez wydawnictwo Slavica Publishers Inc. podręcznik do języka rosyjskiego, nazwany po prostu “A Russian Course”. To wyjątkowe, utrzymane w postmodernistyczno-surrealistycznej konwencji dzieło, zachwycające nie tylko humorem, ale i dobrymi literacko tekstami, tak bardzo nie pasującymi do istniejącej w naszych głowach koncepcji podręcznikowej czytanki. Ponad sześciusetstronicowa pozycja, napisana we współpracy ze Stevenem Molinskim, oprócz klasycznych ćwiczeń językowych zawiera dość surrealistyczne czytanki okraszone prymitywnymi, żartobliwymi rysunkami.
W pierwszej kolejności zwracają na siebie uwagę satyryczne teksty, przedstawiające w krzywym zwierciadle ówczesną sytuację polityczną. Lipson umieszcza akcję swoich czytanek w Blińsku, mieście o bliżej nieokreślonym położeniu, które, podobnie jak świat drugiej połowy XX wieku, dzieli się na dwie części: wschodnią i zachodnią. Blińszczanie Wschodni śpiewają pieśni ku czci wytwarzanego w ich fabryce betonu. Uważają, że szczytem człowieczego szczęścia jest budowa nowej elektrowni wodnej. Wszyscy, jak jeden mąż, pracują z entuzjazmem, a przodownicy pracy to przecież bardzo kulturalni ludzie, którzy czytają książki i codziennie się myją. Tymczasem obiboki, lęgnący się w zdemoralizowanych dzielnicach Blińska Zachodniego, to ludzie niekulturalni, którzy nie tylko raczej unikają prysznica, ale do tego lubią palić w trolejbusach. Wieczorami siedzą w klubie Hanky-Panky. Słuchają dzikiego zachodnioblińskiego jazzu i krzyczą “cool, man, cool”.
Alexander Lipson w niepowtarzalny sposób parodiuje rzeczywistość zimnej wojny, a zwłaszcza stereotypy narzucane sobie wzajemnie przez świat komunizmu i kapitalizmu. Jednak największa siła tkwi w czytankach bardziej abstrakcyjnych, których styl przywodzi na myśl pisarstwo Kurta Vonneguta, jednego z najwybitniejszych amerykańskich postmodernistów, Kurta Vonneguta. “Być może” – stoicko odpowiada Lipson na ważne pytania. “Zdarza się” – pisał Vonnegut w podobnych sytuacjach.
Czasami zaś na myśl przychodzą bardziej nonszalanckie fragmenty prozy Wiktora Jerofiejewa (którego główne dzieła powstały oczywiście wiele lat po lipsonowskim “A Russian Course”). “Łup, łup, chuj, łup!” – opisywał rosyjskość Jerofiejew w swojej “Encyklopedii duszy rosyjskiej”. “Beton, beton, beton, beton!” – czyni to samo amerykański profesor.
Nieco infantylne powtarzanie utartych zwrotów bywa oczywiście wynikiem kompromisu pomiędzy chęcią stworzenia interesującego tekstu, a koniecznością wpojenia za jego pomocą zasad językowych. Zdarzają się jednak sytuacje, w których autor ewidentnie drwi z czytelnika. Na przykład podsuwając mu pod nos czytankę składającą się z dwóch zaledwie słów (“- Jasne? – Jasne!”).
Ogromną przyjemność sprawiło mi tłumaczenie z rosyjskiego najciekawszych opowiadań profesora Lipsona. Czy komukolwiek równie mocno spodoba się ich czytanie? Być może.
“Czym jest dekadencja? Dekadencja – to leżeć na plaży nad Wielkim Blińskim Bagnem i oglądać telewizję. W smokingach.
Blińsk Zachodni leży nad bagnem. Nad jakim bagnem? Jak wie każdy uczeń szkoły podstawowej, Blińsk Zachodni leży nad Wielkim Blińskim Bagnem. A Blińsk Wschodni? Gdzie leży Wschodni Blińsk? Wschodni Blińsk leży nie nad bagnem, a nad morzem – nad Wielkim Blińskim Morzem.
Nad bagnem jest plaża. Co robią mieszkańcy Blińska Zachodniego na plaży? Budują fabryki? A może tworzą ośrodki wypoczynkowe? Nie. Niczego nie robią na plaży. Cały dzień leżą na piasku i oglądają telewizję. W smokingach. Jaki dekadentyzm!
A mieszkańcy Blińska Wschodniego? Cały dzień spędzają nad morzem. Na betoniarkach. Budują elektrownie wodne. Jakież szczęście!
Wieczorem mieszkańcy Blińska Zachodniego siedzą w klubie Hanky-Panky. Słuchają dzikiego zachodnioblińskiego jazzu i krzyczą “cool, man, cool!” Jakaż okropność!
Tymczasem mieszkańcy Blińska Wschodniego siedzą nie w klubie Hanky-Panky, a w klubie Młodego Budowlańca. Słuchają nie dzikiego jazzu, a interesujących wykładów profesora Szulca – najznamienitszej postaci Wschodniego Blińska. Jakaż kultura!
Mieszkańcy Blińska Wschodniego patrzą na dekadencję Blińska Zachodniego z obrzydzeniem. Mieszkańcy Blińska Zachodniego patrzą na szczęście wschodu bez wielkiego entuzjazmu.
Czym jest szczęście? Szczęście – to siedzieć nad Wielkim Blińskim Morzem i budować elektrownie wodne.”

“Sala do nauki języka była zamknięta.
Na ścianie napisano:
»Sala językowa zamknięta na czas remontu. Może będzie otwarta jutro. A może i nie będzie.
Dyrektor«”

“Mamy betoniarkę.
Nie jest nowa.
Nie jest wielka.
Jest stara i raczej mała.
Ale działa.
Profesor Szulc myśli, że betoniarka to dobra maszyna.
I profesor Szulc często mówi: »betoniarka to dobra maszyna«.
Profesor Szulc myśli, że betoniarka to najlepszy przyjaciel robotnika.
I profesor Szulc często mówi: »betoniarka to najlepszy przyjaciel robotnika«.
Ale nasza brygada myśli, że to nie betoniarka, a profesor Szulc jest najlepszym przyjacielem robotnika.
I nasza brygada często mówi: »nie betoniarka, a profesor Szulc jest najlepszym przyjacielem robotnika«.”

“Jestem nienormalną kobietą. Mój drogi mąż kocha swoją żonę. Jeśli by wiedział, co by powiedział? Moje drogie dzieci kochają swoją mamę. Jeśli by wiedziały, co by o mnie pomyślały?!
Wiecie gdzie dzisiaj byłam? I wiecie co robiłam? W mieście jest jedna luksusowa restauracja. Byłam tam cały dzień, a oprócz mnie były i inne kobiety. One piły herbatę i w ogóle zachowywały się dobrze. A ja piłam wódkę i w ogóle zachowywałam się całkiem niedobrze. Kiedy ja siedziałam pod stołem i paliłam wielkie czarne cygara, one słuchały muzyki klasycznej. Kiedy one rozmawiały o kulturze i życiu, ja ukradłam wszystkie ich buty. I kiedy kradłam ich buty, płakałam.
Dlaczego? Dlaczego zrobiłam to wszystko?
Nie chciałam źle się zachowywać.
Nie chciałam palić wielkich czarnych cygar.
Nie chciałam kraść ich butów.
Mój Boże, doktorze Szulc! Dlaczego? Dlaczego?!”

“Dziś są moje urodziny. Czuję zapach świeżej kapusty i kaszy. Och, ukochane zapachy! Moje siostry stoją w kuchni przed kuchenką i pieką paszteciki. Starsza siostra piecze paszteciki z kapustą. Młodsza piecze pierożki z kaszą. Mój Boże, jak ja kocham pierożki z kapustą, nie mówiąc już o pierożkach z kaszą! A one wszystko to robią dla mnie, aby uczcić moje urodziny. Jestem głęboko wzruszony!
Wszyscy to robią, oprócz Tani. Siostra Tania niczego dla mnie nie robi. Siedzi koło kuchenki i podcina swoje włosy.
Wychodzę z kuchni. Czuję zapach świeżego mydła. Ach, jaki przyjemny zapach! Moi bracia siedzą za garażem i myją moje ukochane zabawki. Starszy brat myje mój trolejbusik. Młodszy myje moją betoniareczkę. I robią to wszystko dla mnie, wiedząc, że lubię czyste zabawki. Boże mój, jak ja jestem wzruszony!
Tania niczego nie piecze i niczego nie myje. Jestem poważnie obrażony. Czy to znaczy, że ona mnie nie kocha? Nie, to niemożliwe. Wszyscy mnie kochają.
Siedzę w moim pokoju i myślę o Tani. Jest taką złą dziewczyną. Już jej nie kocham. Tak, jeszcze tego pożałuje… pożałuje… chrap…
chrap… chrap… chrap chrap chrap…
Na zewnątrz gra muzyka. Otwieram wielkie okna i wychodzę z pokoju na balkon. Na ulicy tańczą ludzie – prawdopodobnie dowiedzieli się, że mam dzisiaj urodziny. Tańczą, świętując ten szczęśliwy dzień. Jestem taki wzruszony!
Nagle zauważają mnie i szepczą: »To on. Oto wychodzi ze swojego pokoju na balkon!«
Ludzie kończą tańczyć i zaczynają bić brawo. »Wszystkiego najlepszego!« – krzyczą. – »Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, drogi Aleksandrze Isaakowiczu, najlepszy przyjacielu kultury i nauki! Hurra!«
Stoję na balkonie i klaszczę mojemu ukochanemu ludowi. Ale kim jest ta malutka postać, która stoi samotnie? Czy to nie Tania? Ona nie tańczy. Nie klaszcze. Lud patrzy na nią z obrzydzeniem.
Lud: A ty dla twojego brata niczego nie pieczesz, niczego nie myjesz? Ty go nie kochasz, czy jak?
Tania: Ach, wybacz mi, drogi ludzie! Popełniłam wielki błąd. Ale może jeszcze nie jest zbyt późno.
Lud: Nie, Taniu. Już jest za późno. Twój brat już niczego od ciebie nie chce. Już cię nie kocha.
Tania: Może jeszcze mogę…
Lud: Ciii… ON mówi!
I zaczynam mówić:
»Mój ukochany ludzie, drodzy bracia i siostry! Jestem głęboko wzruszony. Wszystko to zrobiliście dla mnie – tańczyliście, myliście moje zabawki, i tak dalej. Kocham każdego z was. A Tani, która najwidoczniej zapomniała, jaki mamy dziś dzień – wybaczam.«
Tania zaczyna płakać.”

“Co robi nasza brygada, kiedy kończymy pracować?
Czytamy gazety w fabrycznym klubie.
O czym czytamy?
Czytamy o betonie.
Jakie gazety czytamy?
Młodzi robotnicy czytają magazyn »Młody robotnik«.
Młode robotnice czytają magazyn »Młoda robotnica«.
O ile wiem, w fabrycznym klubie nasza brygada niezbyt często czyta gazety »Newsweek«, »Time« i »Reader’s Digest«, nie mówiąc już o »Boy’s Life«.”

“Aleksander Iwanowicz jest konduktorem w trolejbusie.
Wszystkie inne trolejbusy są nowe i piękne.
Ale trolejbus Aleksandra Iwanowicza jest strasznie stary i brzydki.
Aleksander Iwanowicz myśli:
»Mam stary trolejbus.
To nic.
[pieszczotliwie] Stare trolejbusy to starzy towarzysze.
Ja jestem stary. I rozumiem stare trolejbusy.
I stare trolejbusy rozumieją mnie.«
Prawdopodobnie Aleksander Iwanowicz jest dobrym człowiekiem.
Ale myślę, że jest bardzo złym filozofem.
Trolejbusy niczego nie rozumieją.
Jak wiadomo, trolejbusy to nie ludzie, lecz maszyny.”
***
Teksty pochodzą z: Alexander Lipson, Steven J. Molinsky, A Russian Course, Slavica Publishers Inc. 1977.
***
Zobacz też:
„Wagonetka”, „półdzień” i „prozit”, czyli rozmówki hebrajsko-polskie