Koszmar na pustyni

Dubaj. Futurystyczne miasto wieżowców pośrodku niczego. Od wielu lat chciałem tu przyjechać. Zobaczyć najwyższy budynek świata i poznać, jak funkcjonuje metropolia przyszłości. A jednak… jest strasznie.

Pociąg dubajskiego metra przejeżdża o wschodzie słońca przez aleję wieżowców. To jedno z niewielu miejsc w Dubaju, które zrobiło na mnie wrażenie. Ale i tak lepiej wygląda na zdjęciu
Pociąg dubajskiego metra przejeżdża o wschodzie słońca przez aleję wieżowców. To jedno z niewielu miejsc w Dubaju, które zrobiło na mnie wrażenie. Ale i tak lepiej wygląda na zdjęciu

O piątej rano w Dubaju temperatura wynosi trzydzieści pięć stopni. Podobno. Wychodzimy z samolotu na klimatyzowane lotnisko. Dalej – klimatyzowanym przejściem na klimatyzowaną stację metra. Klimatyzowany pociąg zabiera nas przez pół miasta, umożliwiając obejrzenie rzędu plastikowych wieżowców bez choćby jednej kropli potu spływającej po czole. Gdy w końcu wysiadamy na kolejnej odciętej od świata zewnętrznego stacji, znaki kierują nas do nadziemnej kładki. Chodnik ma około pięciu metrów szerokości, szybkościeżki biegnące w obie strony, no i oczywiście klimatyzację.

Klimatyzowany chodnik prowadzący do Dubai Mall
Klimatyzowany chodnik prowadzący do Dubai Mall

Po kilometrowym spacerze tą obudowaną szklaną tubą, dochodzimy do gargantuicznych rozmiarów centrum handlowego. Czego tu nie ma! Złoto skapuje z sufitu, a marmury tak lśnią, że wstydzę się swoich niewypastowanych podróżniczych buciorów.

– Nie możecie tu wyjść – mówi czarnoskóry ochroniarz, gdy w końcu po długim czasie odnajdujemy wyjście na świeże powietrze. – Centrum handlowe jest jeszcze zamknięte.
– Ależ ja jestem w centrum handlowym – zwracam uwagę porażony dubajskim bareizmem – a chcę wyjść na ulicę. Ulica też jest jeszcze zamknięta?
– Closed, closed – powtarza ochroniarz i ucina dyskusję.

Po pewnym czasie udaje się nam prześlizgnąć służbowym wyjściem. Jest po siódmej, ale temperatura zbliża się już do czterdziestki. Każde pięć kroków powoduje wystąpienie obfitych potów na całym ciele. Szybko fotografujemy się pod Burj Khalifa, najwyższym budynkiem świata, po czym wracamy do zamkniętego świata marmurów i huczących klimatyzatorów.

Burj Khalifa - najwyższy budynek świata (828 metrów wysokości)
Burj Khalifa – najwyższy budynek świata (828 metrów wysokości)

Co do wieżowców, te niestety nie robią zbyt wielkiego wrażenia. Może chodzi o to, że ludzkie oko nie potrafi w pełni docenić ogromu prawie kilometrowej wieży? A może jednak o to, że rząd obudowanych złotymi płytkami drapaczy chmur nadal nie tworzy miasta? Tak czy siak – dużo więcej emocji wywołują metropolie bardziej tradycyjne, zabudowane niżej niż Dubaj, ale gęściej.

Pociąg metra wjeżdża na stację Burj Khalifa / Dubai Mall
Pociąg metra wjeżdża na stację Burj Khalifa / Dubai Mall

Na lotnisko wracamy w milczącym tłumie Hindusów i Pakistańczyków. To właśnie azjatycka tania siła robocza tworzy prawdziwe społeczeństwo miasta drapaczy chmur. Ktoś musi wylewać hektolitry potu, żeby bogaci szejkowie i amerykańscy celebryci mogli cieszyć się klimatyzowanym apartamentem na 90 piętrze wieżowca Burdż-al-cośtam. Uderza mnie potworna cisza panująca zarówno w wagonie metra, jak i na szybkościeżkach. Nikt z nikim nie rozmawia, nikt się do nikogo nie uśmiecha. Prole nie po to istnieją, żeby się uśmiechać. Dubaj to miasto ściśle zhierarchizowane.

Pomimo upału, wszyscy noszą długie spodnie. To kwestia mody, przyzwyczajenia, czy surowego miejscowego prawa? Noszenie szortów nie jest oficjalnie zakazane, ale nigdy nie wiadomo, komu nie spodoba się taka emanacja odkrytym ciałem. Prole są więc karni. Nikt nie chce zarobić mandatu, bo przecież trzeba kiedyś wrócić do rodziny. Z pieniędzmi. A mandaty do niskich nie należą. Drakońskie prawo z jednej strony wprowadza porządek, z drugiej natomiast – wyzwala strach większy nawet niż drobna uliczna przestępczość.

Z ulgą wsiadam do samolotu. Widziałem Dubaj tylko przez parę godzin, ale tyle mi wystarczyło. To rzeczywiście miasto przyszłości, ale ja się takiej przyszłości – odhumanizowanej, sztucznej, zamkniętej przestrzennie – po prostu boję.

Dodaj komentarz