Kolos na glinianej… pralce. Nowy Jork nie ma gdzie zrobić prania

Nowy Jork. Z jednej strony: wzór olbrzymiej metropolii i światowe centrum finansowe. Z drugiej: miasto, w którym posiadanie pralki to luksus. Jak ważny jest to problem, mieszkańcy przekonują się w trakcie epidemii.

Kiedy Monika szukała mieszkania na Upper West Side, bogatej dzielnicy położonej tuż koło słynnego Central Parku, odwiedziła łącznie 16 różnych lokali na wynajem: – Nigdzie nie było pralki w mieszkaniu. Zdarzały się pralnie w piwnicy, ale na 16 bloków widziałam je może może w czterech, pięciu miejscach. A raz była tylko jedna pralka na cały budynek.

Marcel szacuje, że za przywilej posiadania pralki każdego miesiąca dopłacał w przeliczeniu niemal tysiąc złotych: – Wynajmowałem pięćdziesięciometrowe mieszkanie z jedną sypialnią, za które w ostatnim czasie płaciłem 2500 dolarów. To była dobra lokalizacja na Williamsburgu, tuż koło stacji metra. No i mogłem robić pranie. Myślę, że za samą pralkę z suszarką czynsz wynosił 200-300 dolarów więcej.

Anna spędziła w Nowym Jorku dwa lata. Dziś wspomina: – Istnieją teorie spiskowe, że całe to zamieszanie z pralkami spowodowali Chińczycy. Opanowali branżę ulicznych pralni i nie pozwalają na żadne zmiany.

Budynki na Upper West Side widziane ze skutego lodem Central Parku
Budynki na Upper West Side widziane ze skutego lodem Central Parku

“Jak we »Friendsach«”

Wyobrażając sobie Nowy Jork, mało kto myśli o takich rzeczach. Życie w światowej stolicy biznesu kojarzy się raczej z dynamiką, przepychem, wielkimi możliwościami. Nie z siatami pełnymi brudnych ubrań, noszonymi przynajmniej raz w tygodniu do chińskiej pralni na rogu.

– Podczas swojej nowojorskiej przygody mieszkałam w pięciu mieszkaniach i tylko w jednym była pralka. Kiedy mówiłam, że muszę chodzić do pralni, większość moich polskich znajomych odpowiadała: “Ale suuuuper! Jak we »Friendsach«!” – śmieje się Anna. – Ale na co dzień było to raczej upierdliwe. Takie uliczne pralnie są zazwyczaj czynne do 20/21, co oznacza, że ostatnie pranie możesz załadować o 19. Jak kończysz pracę o 17, to musisz mieć specjalny laundry day i wrócić z pracy prosto do domu, żeby to ogarnąć.

– Bogatsi mają więcej możliwości – dodaje Monika. – Wiele pralni oferuje, że odbiorą od ciebie brudne rzeczy, a później odwiozą ci do domu, wyprane i poskładane.

Jednak, jeśli ktoś liczy każdego zarobionego dolara, nie pozostaje mu nic innego jak wyprawa przez dzielnicę z proszkiem do prania pod pachą. Zapominalscy mogą kupić detergenty na miejscu, ale dużo taniej jest przyjść ze swoimi środkami. – W ogóle robi się z tego spory wydatek, jeśli masz kilkuosobową rodzinę, pierzesz osobno białe, czarne, kolorowe… Poza tym te amerykańskie pralki piorą tylko 25/30 minut i mają zaledwie 3 programy: cold, warm i hot, przez co nie dopierają większych zabrudzeń – mówi Anna.

Niektóre budynki udostępniają specjalne pralnie w piwnicach albo na półpiętrze. Jednak i za to trzeba zapłacić. W bloku Moniki pranie kosztuje 1,75 dolara, a suszenie kolejne półtora. – Łącznie płacę pięć dolarów za jedno pranie, bo robię je na dwie pralki, a potem wszystko daję do jednej suszarki. Dla mnie to absurd, bo opłacam czynsz, a muszę jeszcze płacić za używanie pralek, które na dodatek są strasznie stare i słabo piorą – narzeka Monika. – Ale z drugiej strony mogłabym wcale nie mieć pralni w budynku. A lepiej mieć, zwłaszcza teraz, gdy wielu ludzi nie ma jak wyprać swoich rzeczy…

W nowojorskiej pralni
W nowojorskiej pralni

Epidemiczny kryzys pralkowy

Codzienne drobne niedogodności stają się poważnym problemem podczas epidemii. Nowy Jork na naszych oczach przeistacza się ze światowego centrum finansów w światowe centrum pandemii koronawirusa. Większość ulicznych pralni zamknęła swe podwoje, a mieszkańcy, którzy nie mają w domu dostępu do pralki, stanęli przed trudnym wyborem: chodzić z miską prania po ogarniętym epidemią mieście, czy pożegnać się z czystymi ubraniami? A może rozwiązaniem będzie ręczne pranie w umywalce?

Na internetowych forach pojawiły się liczne oferty miniaturowych pralek ręcznych. Takie urządzenia z wyglądu przypominają zabawkowe betoniarki: to niewielkie gruszki, z boku których wyrasta dźwignia (użytkownik kręci dźwignią, ręcznie napędzając bęben). Jednak ich zapasy w magazynach szybko się wyczerpały. Niektórzy więc radzą sobie z tematem poprzez kupowanie nowych ubrań. – Właśnie zamówiłem spory zapas bielizny – piszą internauci na nowojorskich grupach sąsiedzkich na Facebooku.

Laundry Alternative Wonderwash - ręczne urządzenie do prania, które zdobywa popularność w trakcie epidemii
Laundry Alternative Wonderwash – ręczne urządzenie do prania, które zdobywa popularność w trakcie epidemii

Z problemami dostępu do pralki podczas epidemii borykają się także mieszkańcy innych miast, niekoniecznie amerykańskich. Brak urządzenia w mieszkaniu deklaruje na przykład spora część paryżan. Wychodząc im naprzeciw, rząd francuski umieścił pralnie na krótkiej liście punktów, które mogą być otwarte podczas kryzysu epidemii. Zresztą, choć w Polsce problem z niemożliwością robienia prania wydaje się być marginalny, także w naszym kraju wprowadzono podobną zasadę – w niemal opustoszałych galeriach handlowych funkcjonować mogą jedynie sklepy spożywcze, apteki, drogerie i… pralnie.

Ameryka, ach, Ameryka. W tym automacie samoobsługowym w jednej z pralni można kupić batoniki, audiobookopodobne urządzenie do słuchania Biblii oraz tabletki antykoncepcyjne "dzień po". Dla każdego coś miłego!
Ameryka, ach, Ameryka. W tym automacie samoobsługowym w jednej z pralni można kupić batoniki, audiobookopodobne urządzenie do słuchania Biblii oraz tabletki antykoncepcyjne “dzień po”. Dla każdego coś miłego!

Dwudziestoletnia tymczasowość

Dlaczego tak bogate miasto jak Nowy Jork w ogóle boryka się z banalnym problemem dostępu do pralki?

– Powodów może być kilka – wyjaśnia Marcel, mieszkający w Nowym Jorku przez ponad 10 lat. – Po pierwsze, niektóre budynki są tanim sposobem przerobione na wynajem. Czyli jedno mieszkanie dzieli się na dwa, a pralka wylatuje. Po drugie, rynek po prostu tego nie wymaga. Wielu ludzi przyjeżdża do Nowego Jorku, a że to trudne i drogie miasto, “własna pralka w mieszkaniu” wcale nie stanowi pierwszorzędnej potrzeby. Po trzecie, w wielu miastach, takich jak Londyn albo właśnie Nowy Jork, infrastruktura kanalizacyjna pochodzi jeszcze z XIX wieku. To poważny problem w wielu mieszkaniach. Po prostu nie ma przygotowanego wyjścia na pralkę albo rury odpływowe są zbyt wąskie – podsumowuje ex-nowojorczyk.

Dodatkowa kwestia to spore zagęszczenie ludzi i brak miejsca w niewielkich mieszkaniach. – Wiadomo, że problem z brakiem pralek nie dotyczy całej Ameryki. Kiedy mieszkasz w nowym budownictwie albo w domku jednorodzinnym, to raczej masz pralkę. To tak jak u nas z miejscem parkingowym. W centrum starego miasta możesz mieć z nim problem, ale nowe budownictwo zazwyczaj zapewnia dostęp do parkingu – porównuje Anna.

Pozostaje także kwestia ubezpieczenia. Odpowiedzialność cywilna za zalanie mieszkania sąsiada może być spora, a odpowiednie ubezpieczenie – drogie. Nierzadko bardziej opłaca się cotygodniowe korzystanie z ulicznych pralni. No i jest też kwestia tymczasowości. Olbrzymie metropolie przyciągają przybyszów z całego świata. Wielu z nich spędzi w mieście kilka lat, po czym przeprowadzi się gdzie indziej lub wróci do domu. Czasami ta “tymczasowość” rozciąga się do 10, 20 lat…

Automaty do gry w pinball w pralni przy Nassau Avenue
Automaty do gry w pinball w pralni przy Nassau Avenue
Czekając, aż będzie suche
Czekając, aż będzie suche

Pub w pralni, czyli walka o klienta

Wszystko to sprawia, że w warunkach codzienności na nowojorskim rynku pralni trwa zażarta rywalizacja. Niektóre punkty próbują przyciągnąć klienta nietypowi sposobami. Jednym z takich miejsc jest Sunshine Laundromat na Nassau Avenue. To samo centrum Greenpointu, polskiej dzielnicy na Brooklynie. W sąsiednim budynku mieści się sklep spożywczy Biedronka, a kawałek dalej – piekarnia Rzeszowska oraz apteka Markowa.

Sunshine Laundromat słynie z licznych automatów do gry w pinball (popularne niegdyś flippery, w których przy pomocy ruchomych platform odbija się niewielką piłkę). Zasada jest prosta – czekając na pranie, możesz urozmaicić sobie czas, a przy okazji zostawić w pralni parę dolarów więcej. Ale to nie wszystko. Jeśli dojdzie się do końca sali z pralkami, a następnie pchnie drzwiczki jednej z nich, można wejść do ukrytego pubu. Piwo, wino, gin, wódka, płyn do płukania tkanin – każdy trunek jest tutaj dostępny.

Ukryte drzwi do pubu
Ukryte drzwi do pubu

Inne pralnie oferują na przykład nowoczesne biurka do pracy z laptopem albo anonimową nowoczesność – obsługę wyłącznie przy użyciu aplikacji na smartfona. Są też takie, w których czekając na pranie można wypić kawę i zjeść prawdziwe amerykańskie lody. A na północnym Manhattanie znajduje się pralnia będąca jednocześnie centrum lokalnej kultury. Pomiędzy pralkami właściciele organizują liczne akcje o charakterze artystycznym lub aktywizującym lokalną społeczność.

Koronawirus tymczasowo pozbawił wszystkie te miejsca ich uroku. Jeśli jeszcze działają, nie ma mowy o serwowaniu lodów ani zimnego piwa. Aby w warunkach epidemii przyciągnąć klientów, nie trzeba już z nikim rywalizować – wystarczy nie zamykać interesu.


Blog utrzymuje się bez reklam i artykułów sponsorowanych. Jeżeli zainteresował Cię ten tekst, wesprzyj mnie na Patronite. W czasach kryzysu medialnego to jedyna uczciwa i nieatakująca okienkami reklamowymi forma wsparcia twórców, których treści lubimy :)


Zobacz też:

Co można kupić w sklepie Donalda Trumpa?
Sachalin. Naftowe kontrasty Rosji
Wilda. Sceny z życia dzielnicy
Karabach – kobietom wstęp wzbroniony
Fanpage Stacji Filipa na Facebooku

7 komentarzy

  1. Jan says: Odpowiedz

    “Po prostu nie ma przygotowanego wyjścia na pralkę albo rury odpływowe są zbyt wąskie – podsumowuje ex-nowojorczyk”

    Co to za abstrakcyjne myślenie ludzi z dwoma lewymi rękoma w życiu?
    Rura odpływowa z WC też jest za wąska?
    Zasilanie pralki w wodę można podłączyć z kranu (sam tak robiłem w pracy) i tylko np na czas prania, odpływ np. do umywalki, odpada możliwość zalania sąsiadów.
    Czy może łazienek też tam w domach nie ma?
    Czy autor na ślepo wierzy w to co piszę lub ktoś mu opowiada?

    1. Autor przywołuje różne teorie, ta akurat jest jedną z bardziej popularnych. Wystarczy wygooglać coś w stylu “nyc narrow pipes”, “washing machine pipes new york” albo podobne – znajdziesz mnóstwo różnych wypowiedzi na ten temat.

    2. Anna says: Odpowiedz

      Nawet jeśli masz chęci, wniesiesz tę pralkę na 4-5 piętro bez windy, to okaze się, ze nie ma jej gdzie postawić, w NYC mieszkania są bardzo małe, a łazienka mieści jedną osobę i to z trudnością. Postawienie jej w kuchni nie wchodzi w grę, bo tam kuchnie prawie nie istnieją, czasem ma sie 60cm blatu :D W takich miejscach jak Upper West Side są stare kamienice bez wind i małe, ciasne mieszkania. Coraz więcej mieszkań w NYC ma pralki, szczególnie “bliski” Brooklyn, ale no nie kazdy jest w stanie płacic $3500-4500k za jedną sypialnie, zeby miec budynek z windą, pralką, ochroną.

  2. Anna says: Odpowiedz

    Ah, zapomniałam dodać – najczęściej w tych kamienicach posiadanie pralki jest zwyczajnie zabronione, przez zasady budynku/miasta dotyczące bezpieczeństwa – zwyczajnie, żeby nie zalać sąsiada przy cieniutkich ścianach i sufitach.

  3. Bad Worm says: Odpowiedz

    Podobna sytuacja jest z tego co mi wiadomo w Szwajcarii, choć tam akurat często w budynkach znajdują się pralnie.

  4. ahmed says: Odpowiedz

    Jak wyleci wiadro wody z pralki to juz zalanie ? Poza tym nie szłyszałem aby komuś w Polsce zalało mieszkanie, szybciej rury/kanalizacja pęka niż pralka

  5. Robert Teodor Pella says: Odpowiedz

    Artykuł ciekawy i uświadamiający nam jak mamy dobrze. Nie tylko w New York City mają takie lub podobne problemy. W Paryżu w wielu kamienicach do tej pory są wspólne toalety. Można docenić, jak ma się dobrze, ale dla chcącego nic trudnego. Są małe pralki, które można gdzieś postawić i podłączyć tam, gdzie korzystamy z wody. Co innego przepisy zabraniające pralek w mieszkaniu. Takie przepisy są stosowane w wielu krajach w wielu miejscach. Wtedy można tylko nielegalnie podłączyć pralkę i po kłopocie. 40 cm szeroka i głęboka na 60 cm, czy to dużo? Wiem, że w takich miastach ludzie nie robią sobie kłopotu z pralką z tego powodu, że tam zazwyczaj planują mieszkanie na krótko. Nie chce im się kłopotać z pralką, gdy wiedzą, że za kilak miesięcy albo 4 lata pojadą w inne miejsce. Dlatego te mini mieszkania, to takie tymczasowe inkubatory przetrwania.

Dodaj komentarz