Słynna stacja Włoszczowa Północ to… dobry pomysł. Jednak czegoś zabrakło

O niewielkiej Włoszczowie w województwie świętokrzyskim nigdy nie było tak głośno, jak w 2006 roku. To wówczas, cytując jeden z nagłówków prasowych, poseł PiS Przemysław Gosiewski „załatwił stację kolejową” dla dziesięciotysięcznego miasteczka. Dlaczego uważam, że budowa stacji Włoszczowa Północ to dobry pomysł? I czego w tym wszystkim zabrakło?

Jeśli wjeżdża się do Włoszczowy od strony wschodniej, trzeba przejechać przez całe rozciągnięte miasteczko, żeby na jego końcu trafić na niepozorną stację kolejową. Żadne to centrum komunikacyjne – ot, peron, niewielki parking i wąska droga. Dlaczego więc budowa Włoszczowy Północ przez długi czas nie schodziła z czołówek serwisów informacyjnych? Samo istnienie stacji w miasteczku, przez które przejeżdżają pociągi, wydaje się oczywiste.

Rzecz w tym, że Włoszczowa leży przy Centralnej Magistrali Kolejowej (CMK) – najszybszej linii w Polsce, łączącej Warszawę z Krakowem i Katowicami. Pierwotnym założeniem CMK było to, że pociąg wjeżdża na szybką trasę w Krakowie, po czym pędzi bez przerw aż do samej Warszawy. Aż tu nagle pojawia się poseł Gosiewski, łechta elektorat, wykorzystuje swoje wpływy i buduje stację szybkich pociągów pośrodku niczego. Nowo wybudowana stacja Włoszczowa Północ w 2006 roku stała się więc obiektem żartów jak Polska długa i szeroka. Miś na miarę włoszczowskich możliwości.

Abstrahując jednak od polityki oraz sposobów „załatwiania” zmian w ważnych krajowych projektach infrastrukturalnych, budowa peronu we Włoszczowie Północ z dzisiejszego punktu widzenia okazuje się całkiem słuszna. Najprościej rzecz ujmując: kolej jest od tego, żeby służyć pasażerom, a nie robić „efekt wow”, kiedy pociąg przejeżdża przez miasteczko z prędkością 160 km/h bez zatrzymania.

Pendolino mknie bez zatrzymania przez stację Włoszczowa Północ. Dla szybkich składów przewidziano środkowe tory - pociągi, które się tu zatrzymują, zjeżdżają na tor boczny. Fot. Megatron7667, lic. CC BY-SA 4.0
Pendolino mknie bez zatrzymania przez stację Włoszczowa Północ. Dla szybkich składów przewidziano środkowe tory – pociągi, które się tu zatrzymują, zjeżdżają na tor boczny. Fot. Megatron7667, lic. CC BY-SA 4.0
Przemysław Gosiewski zginął w Smoleńsku, a na peronie stacji Włoszczowa Północ po paru latach postawiono mu tablicę pamiątkową
Przemysław Gosiewski zginął w Smoleńsku, a na peronie stacji Włoszczowa Północ po paru latach postawiono mu tablicę pamiątkową

Światowe wzorce superpociągów

CMK to polski pierwowzór szybkiej kolei. Dość kulawy, bo co to za szybka linia kolejowa, po której wloką się także pociągi towarowe. Tym niemniej – jakiś zalążek już jest, a najszybsze składy między Warszawą i Śląskiem/Krakowem osiągają prędkość 200 km/h.

Stereotypowe myślenie o superszybkiej kolei zakłada podróż z metropolii do metropolii bez zbędnych przystanków po drodze. To częściowo prawda – istnieją na świecie ekspresowe pociągi łączące tylko „miasto z miastem”. Wystarczy jednak przyjrzeć się bliżej organizacji ruchu na superszybkich liniach, żeby zobaczyć, że połączenia bezpośrednie są tam stosunkową rzadkością.

Przykład? Trasa Moskwa-Petersburg, którą od ponad dekady obsługują Sapsany, szybkie pociągi mknące z prędkością 250 km/h. Największe rosyjskie metropolie każdego dnia łączy 13 par szybkich pociągów, ale tylko jeden pociąg – poranny – nie zatrzymuje się nigdzie po drodze. Pozostałe stają na takich stacjach jak Dzierżyńsk, Władimir, Twier, Bołogoje, Okułowka, Czudowo, Ugłowka czy Wysznij Wołoczok. To nazwy, które niekoniecznie kojarzą się z dużymi metropoliami.

Francuskie TGV, od dekad wzór europejskiej szybkiej kolei, zatrzymują się na położonej pośrodku pola stacji Haute-Picardie, która ze względu na swoją lokalizację szybko zyskała pogardliwy przydomek buraczanego dworca (la gare des betteraves). W sąsiedztwie stacji nie ma żadnej większej miejscowości, ale jest za to cały region, który chce podróżować w godziwych warunkach.

Haute-Picardie - dworzec pośrodku buraczanych pól. Fot. Google Maps
Haute-Picardie – dworzec pośrodku buraczanych pól. Fot. Google Maps

Natomiast japońskie Shinkanseny, prawdopodobnie najlepszy system szybkich kolei na świecie, stają na licznych mniejszych stacyjkach położonych z dala od dużych aglomeracji. Kluczowym założeniem systemu jest to, że najszybsze i najbardziej prestiżowe pociągi nadal mkną między dużymi miastami bez zatrzymania, ale te nieco wolniejsze mogą poświęcić kilka minut na obsłużenie pasażerów z tak zwanej prowincji. Zresztą, nawet najszybsze pociągi między Tokio a Osaką mają zazwyczaj 4-5 przystanków po drodze.

Pociąg Shinkansen z Tokio do Hiroszimy z pełną prędkością mija stację Mihara. Podobnie jak we Włoszczowie, przy widocznym na zdjęciu peronie zatrzymują się tylko niektóre szybkie składy
Pociąg Shinkansen z Tokio do Hiroszimy z pełną prędkością mija stację Mihara. Podobnie jak we Włoszczowie, przy widocznym na zdjęciu peronie zatrzymują się tylko niektóre szybkie składy

Szybki pociąg to nie wszystko

Oczywiście różnic między Polską, Francją i Japonią jest wiele. To między innymi gęstość zaludnienia (trudno porównywać zabudowane megamiastami japońskie wybrzeże z polską prowincją) i mentalność narodowa (dla Japończyka komunikacja publiczna to oczywista podstawa funkcjonowania w świecie, podczas gdy stereotypowy Polak we własnym samochodzie upatruje ucieczki od przyzwyczajeń jazdy powolnym, i śmierdzącym „pekape”).

Jednak najważniejszą różnicą jest skomunikowanie stacji szybkich pociągów z okalającym je światem. Znowu – Japonia pozostaje w tym względzie absolutnie niedoścignionym wzorem. Każdy przystanek Shinkansena jest wygodnie skomunikowany ze stacją pociągów regionalnych i z lokalnymi liniami autobusowymi. W niektórych przypadkach przesiadka następuje niemal „drzwi w drzwi”.

Iwatenumakai, stacja szybkich pociągów na japońskiej prowincji. Wokół - tylko las i niewielkie wioski. Widać jednak, że tuż obok znajduje się wygodnie skomunikowana stacja kolei regionalnej, dworzec autobusowy i parking. Fot. Google Maps
Iwatenumakai, stacja szybkich pociągów na japońskiej prowincji. Wokół – tylko las i niewielkie wioski. Widać jednak, że tuż obok znajduje się wygodnie skomunikowana stacja kolei regionalnej, dworzec autobusowy i parking. Fot. Google Maps

To koncepcja, którą można porównać do idei lotniczych hubów – dużych lotnisk ponadregionalnych, z których można polecieć do wielu krajów i miast świata. Nie ma sensu tworzyć bezpośredniego połączenia z Bydgoszczy do Pekinu. Zamiast tego, lepiej wygodnie dowieźć pasażera z Bydgoszczy do Warszawy, żeby tam można było wsadzić go na pokład samolotu do Chin. Istotą działania hubów jest właśnie (czy może raczej była, bo z powodu pandemii i katastrofy klimatycznej powoli się to wszystko zmienia) duża dostępność głównego lotniska dla pasażerów przesiadkowych. Podobnie powinna działać sprawnie skonstruowana kolej.

Niestety, stacja we Włoszczowie nie zapewnia absolutnie żadnych możliwości przesiadki.

Druga strona Włoszczowy

Kilometr na wschód od stacji Włoszczowa Północ znajduje się dworzec PKS. Opuszczony. W drzwiach wiszą kłódki, z poczekalni wyniesiono już wszystkie ławki, a peron zarasta zielskiem.

Zamknięty na głucho dworzec PKS we Włoszczowie
Zamknięty na głucho dworzec PKS we Włoszczowie

Oryginalny dla tego terenu PKS Jędrzejów upadł niemal dekadę temu. Prywatny PKS Włoszczowa wciąż istnieje, choć odbiera pasażerów już z innego miejsca. Ale co to za istnienie, skoro na większości linii autobusy kursują raz dziennie. Po trzy kursy zaplanowano do Częstochowy, a cztery – do Kielc. Ale uwaga! Ostatni autobus z Włoszczowy odjeżdża o 16:20 (na większości tras dużo wcześniej), więc po pracy nawet nie próbuj iść na zakupy czy do znajomych.

Chyba że popełniłem gdzieś błąd. Niełatwo rozeznać się na stronie przewoźnika, skoro większość rozkładów otwiera się w trybie „404 not found”. Rozkład, z którego wziąłem powyższe informacje, jest ważny od 3 listopada 2020, trudno więc powiedzieć, czy jest jeszcze aktualny. Cóż, zawsze pozostaje, jak za dawnych czasów, informacja telefoniczna (czynna od poniedziałku do piątku w godzinach 8-16). Ale to numer płatny, rozpoczynający się od słynnego „0700”, kosztujący ponad dwa złote za minutę połączenia.

PKS Włoszczowa posiada także profil na Facebooku, gdzie umieszcza posty typu:

PKS WŁOSZCZOWA
INFORMUJE ŻE W DNIACH
01.04.2021 (WIELKI CZWARTEK),
02.04.2021 (WIELKI PIĄTEK),
03.04.2021 (WIELKA SOBOTA),
04-05.04.2021 (ŚWIĘTA WIELKANOCNE),
06.04.2021 (WTOREK)
KOMUNIKACJA NIE BĘDZIE OBSŁUGIWANA NA ŻADNEJ TRASIE.

Czy to święto, czy zwykły wtorek, nie ma zatem pewności, że powiatowymi drogami pojedzie jakikolwiek autobus.

Podobnie wygląda komunikacja regionalna w większości zakątków Polski. Pół biedy, jeśli gdzieś dojeżdża kolej, bo dostępność do podróży pociągami regionalnymi nieco się w ostatnich latach poprawiła. Ale z dala od kolei mnożą się tylko opuszczone dworce, zlikwidowane spółki PKS, wsie odcięte od świata.

PKS Włoszczowa przynajmniej wciąż działa, podczas gdy wiele innych spółek upadło całkowicie. Na zdjęciu opuszczony i zarośnięty dworzec autobusowy w Zgorzelcu
PKS Włoszczowa przynajmniej wciąż działa, podczas gdy wiele innych spółek upadło całkowicie. Na zdjęciu opuszczony i zarośnięty dworzec autobusowy w Zgorzelcu

I to jest właśnie polska bolączka komunikacyjna: zamiłowanie do wielkich projektów infrastrukturalnych, podczas gdy codzienność leży i kwiczy. Stacja we Włoszczowie Północ niejako łączy te dwa światy. Z jednej strony jest projektem typowo medialno-propagandowym, a z drugiej – inicjatywą niezbędną do skomunikowania odciętych od świata regionów kraju. To dobry początek. Pytanie, czy będą jakiekolwiek dalsze kroki, czy wszystkie wysiłki zostaną włożone w absurdalny worek bez dna pod nazwą Centralny Port Komunikacyjny.


Jeżeli zainteresował Cię ten materiał, wesprzyj mnie na Patronite. Blog utrzymuje się bez reklam ani materiałów sponsorowanych, a kosztów i pracy nad nim jest naprawdę dużo.


Zobacz też:

Bye bye, Lutomiersk. Koniec ery tramwajów podmiejskich w Polsce?
Węgry – pociągi poza czasem i logiką
Krzywy Róg – tramwajem przez najdłuższe miasto Europy
Człowiek, który oswoił tramwaje. Rozmowa z Tomaszem Gieżyńskim
Kolej Kwitnącej Wiśni
Fanpage Stacji Filipa na Facebooku

2 komentarzy

  1. Przemkozaur says: Odpowiedz

    Sęk w tym, że Włoszczowa ma jeszcze drugą stację. Zupełnie po drugiej stronie miasta niż Północ, też pośrodku niczego. Ale tu już wygląda interesująco – połączenia do Kielc, Częstochowy, obecnie (1 lipca) wakacyjne nawet do Świnoujścia, Lublina czy Wrocławia
    Tu do sprawdzenia https://rozklad-pkp.pl/

  2. DrChenio says: Odpowiedz

    musisz patrzeć na CPK szerzej, jeśli wreszcie się kolej przebuduje to i autobusy się też odbudują by dowozić pasażerów. Dla nas to szansa cywilizacyjna, bo przez wiele lat gadano tylko o kolei i nic nie robiono.CPK jest jedyną szansą mam nadzieję że wykorzystamy go mądrze. Szczególnie tych dowozów brakuje taboru no i połączeń autobusowych. Jak miasta podłączą do kolei to i mniejsze zaczną walczyć o dojazdy aby mieć bliżej do świata.
    polecam poczytac wątkina
    https://www.skyscrapercity.com/threads/kolejowy-spis-tre%C5%9Bci.630920/

Dodaj komentarz