Łowisz ryby? Będziesz miał afty. Pracujesz w rzeźni? Odrodzisz się w miejscu ogarniętym wojną. Trzymasz ptaki w klatce? Skończysz w więzieniu.
To nauki wypływające z książki pod tytułem “Tranh nhân quả”, czyli “Przyczyny i skutki w ilustracjach”. – To chyba coś dla ciebie – powiedziała przyjaciółka, przywożąc mi ten uroczy album w prezencie.
Miała rację. Uwielbiam dziwne, egzotyczne, niespodziewane książki. Co jakiś czas publikuję takie na blogu. Opisywałem już między innymi bajki dla dzieci o prezydencie Kazachstanu, kuriozalne rozmówki hebrajsko-polskie (czy są dzisiaj świeże ogurki/marchiewka?), surrealistyczne czytanki do nauki rosyjskiego, psychodeliczne etiopskie wiersze o kocie z głową koguta i ananasosowie czy równie nietypową etiopską bajkę o lwie, który zjadł swojego przyjaciela.
“Kto by to w ogóle czytał?”
Tym razem otrzymałem ilustrowany album pełen dziwnych rysunków i jeszcze dziwniejszych korelacji czynów z ich skutkami. Niektóre są dość oczywiste – jeśli marnujesz pieniądze, nie będziesz miał pieniędzy. Jednak jak wędkowanie łączy się z aftami w jamie ustnej? I czy książka dotyczy następstw w kolejnych wcieleniach, czy w tym samym życiu?
Wreszcie – czy za “Tranh nhân quả” stoi jakaś religia, ruch społeczny, szczególna idea? Część przedstawionych w książce przykazań kojarzy się typowo buddyjsko (idea reinkarnacji, skutki odczuwane w następnych wcieleniach); inne przywołują na myśl komunistyczne plakaty o budowaniu społeczeństwa przyszłości, których nie brakuje na ulicach Wietnamu.

– Pierwszy raz widziałam te rysunki w Hanoi obok pagody na jednej nodze – opowiada Ania, od której dostałem album. – Wisiały rozwieszone na murach, a w pobliskim sklepiku można było kupić książeczki. Zaraz obok pagody znajduje się mauzoleum Ho Chi Minha [przywódcy komunistycznego Wietnamu], co jest dodatkowo ciekawe w kontekście związków władzy i duchowieństwa.
To jednak nie potwierdza w stu procentach ani religijnego, ani politycznego kontekstu książki i zamieszczonych w niej przykazań. Próbując rozwikłać zagadkę, skontaktowałem się z wietnamskim znajomym. – Nie mam pojęcia co to za cudo, nigdy tego nie widziałem – odpowiedział Truyen, wskazując przynajmniej na fakt, że “Tranh nhân quả” nie jest szczególnie rozpowszechnioną publikacją.
– To edukacyjna książka, pokazująca skutki twoich uczynków – tłumaczył Wietnamczyk, po obejrzeniu kilku skanów. – Zastanawiam się tylko, kto by to w ogóle czytał, LOL – dodał.
– Wiem, rozumiem ideę, ale kto to mógł stworzyć? Czy to bardziej religijna książka, czy komunistyczna? Kto w ogóle wpadł na taki pomysł? – nie ustawałem w pytaniach.
– Bardziej komunistyczna. Chociaż czekaj… Moi współpracownicy mówią, że to ani komunistyczne ani religijne, po prostu moralizujące, LOL – zakończył Truyen.
Religia w służbie narodu?
A może nie ma sensu rozgraniczać tematu wietnamskiej polityki i religii? Tak jak sugerowała Ania – związki władzy i duchowieństwa są w pozornie komunistycznym państwie coraz silniejsze. Choć oficjalna doktryna odżegnuje się od jakichkolwiek związków z religią, wietnamski premier regularnie spotyka się z przedstawicielami licznych w kraju związków wyznaniowych.
Niektóre religie, zwłaszcza tradycyjne, lokalne wierzenia, są jednak zwalczane, podczas gdy inne cieszą się zdecydowanie większą estymą. Zwłaszcza buddyzm (wyznawany obecnie przez ponad 12% Wietnamczyków, co w kraju zadeklarowanego ateizmu nadaje mu pierwsze miejsce wśród najpopularniejszych religii) wydaje się cieszyć największym uznaniem władz.

O ile nie chcę rozpisywać się o sytuacji wietnamskich związków wyznaniowych z punktu widzenia znawcy, bo to niezwykle szeroki temat, którego zgłębienie zajęłoby prawdopodobnie wiele tygodni, o tyle dość proste wydają się ogólne wnioski. Minęły już czasy twardego komunizmu, traktującego religię jako “opium dla mas”. Przywódcy państw autorytarnych coraz częściej dostrzegają drzemiący w religiach potencjał podporządkowywania sobie społeczeństwa, co udowadniają chociażby coraz ściślejsze związki Władimira Putina z cerkwią prawosławną.
Innymi słowy – władzy może zależeć na tym, aby przy pomocy religii stworzyć wzór “nowego Wietnamczyka”, łączącego w sobie cnoty moralne z pożytkiem dla państwa. Czy książeczka z ilustrowanymi skutkami różnego rodzaju zachowań może być tego przykładem? Nie wiem, ja tylko głośno myślę.
Nie pozostało zatem nic innego jak zagłębić się w lekturze i z rozkoszą odkrywać drobne detale na dziwacznych rysunkach. Zobaczcie sami, jak być dobrym Wietnamczykiem.


























Jeżeli spodobał Ci się ten materiał, wesprzyj mnie na Patronite. Blog utrzymuje się bez reklam ani materiałów sponsorowanych, a wymaga naprawdę dużych nakładów pracy i jeszcze więcej pieniędzy.
Zobacz też:





