Zwłoki pachnące różami, czyli historia (nie)świętej Marii Adelajdy

Są ludzie, którzy za życia dokonują rzeczy wielkich. Są też tacy, dla których śmierć to dopiero początek. Maria Adelajda znana jest głównie z tego, że… nie żyje. Jej ciało wystawiono na widok publiczny, a miejscowe kobiety od lat odmawiają przy nim kolejne dziesiątki różańca.

Był 4 września 1885 roku. Pięćdziesięcioletnia Maria Adelajda umierała zaledwie trzy lata po opublikowaniu przez Roberta Kocha wyników badań nad prątkiem gruźlicy. Gdyby przyszła na świat o dwa pokolenia później, być może rozwijająca się medycyna dałaby radę przedłużyć jej życie. Ale gruźlicę dopiero co nazwano, skuteczne leki nie istniały, a organizm wyniszczony długoletnią walką poddał się zwykłemu przeziębieniu. Tak – Maria Adelajda umierała nie tyle na gruźlicę, co na późnoletnie przeziębienie.

Umierała, nie zapisawszy się zbytnio w dziejach świata.

Przyszła na świat w 1835 roku, jako nieślubna córka oficera armii portugalskiej. Jak przeżyła dzieciństwo – nikt nie zanotował. Wiadomo, że w młodości była zwykłą dziewczyną z okolic Porto, która zaraz po ukończeniu szkoły wstąpiła do klasztoru. Wiadomo też, że klasztor położony był nad samą rzeką, a w wilgotnych warunkach doskonale lęgły się choroby. Tak Maria złapała gruźlicę i musiała opuścić klasztor.

W maju 1876 roku, szukając lepszych warunków dla zdrowia, przeprowadziła się do nieodległego Arcozelo. To tylko kilkanaście kilometrów na południe od klasztoru, ale najwidoczniej wystarczyło, bo stan Marii Adelajdy uległ znacznej poprawie. W Arcozelo piekła ciastka i wyszywała koronki, a dochód ze sprzedaży wyrobów umożliwiał jej pomoc najbiedniejszym. Tak przynajmniej twierdzą religijne źródła, bo jak naprawdę żyła nieznana nikomu kobieta w drugiej połowie XIX wieku, trudno jednoznacznie sprawdzić.

Czy umierając we wrześniu 1885 roku Maria Adelajda mogła liczyć na to, że kiedyś zostanie świętą, a jej zwłoki będą oglądać czytelnicy polskich blogów podróżniczych?

Maria Adelajda w swojej kaplicy w Arcozelo
Maria Adelajda w swojej kaplicy w Arcozelo

Trup pachnący różami

Właściwa część historii Marii Adelajdy rozpoczyna się trzydzieści lat później, w 1915/1916 roku. Jedne źródła podają, że cmentarz, na którym spoczęła kobieta, przeszedł w prywatne ręce. Inne – że miejscowy plan pochówków pokrzyżowała I wojna światowa (tylko jaką rolę mieliby w niej odgrywać Portugalczycy?). Źródeł, a zwłaszcza rzetelnych, nie ma zbyt wiele. Pewne jest w każdym razie, że grób Marii Adelajdy miał być zlikwidowany, a ciało przeniesione w inne miejsce.

Nadszedł dzień, w którym grabarze przystąpili do pracy. Odsunęli nagrobek, wykopali dół i wyjęli z niego ołowianą trumnę. Jednak po jej otwarciu dostrzegli nie samotne zbielałe kości, a ciało kobiety w nienaruszonym ubraniu. Zwłoki miały też włosy i, jak wieść niesie, pachniały różami.

Widok ten zdziwił i przeraził wszystkich obecnych na cmentarzu. Zadecydowano więc, że lepiej nie kusić licha, i że Maria Adelajda zostanie na wszelki wypadek wykąpana w chemikaliach, po których już na pewno się w całości rozłoży. Po tym zabiegu jej ciało miało zostać wrzucone do wspólnego grobu.

Plotek jednak na wsi nie powstrzymasz. Zanim grabarze uczynili swą powinność, na cmentarz wdarł się tłum żądny cudu. Trumnę otwarto ponownie, a nietkniętą przez śmierć kobietę szybko obwołano świętą. Mieszkańcy okolic ubrali ją w najlepsze szaty i wystawili na widok publiczny. Wkrótce rozpoczęto też budowę niewielkiego mauzoleum i towarzyszącego mu budynku muzeum świętości Marii Adelajdy.

Jakby tego było mało, pośmiertne życie Portugalki urozmaiciły jeszcze trzy próby kradzieży. Podczas jednej z nich uszkodzono nieboszczce dwa palce na lewej ręce. A w 1983 roku do mauzoleum wpadł mężczyzna z młotkiem. Trudno powiedzieć, co miał na celu, ale skutecznie wbił młotek w lewy policzek nieuznanej świętej. Wklęsły fragment twarzy to bynajmniej nie skutki naturalnego rozpadu ciała, a właśnie ataku szaleńca z 1983 roku.

Kościół w Arcozelo, a za nim dwa budynki - mauzoleum (po lewej) oraz muzeum (po prawej)
Kościół w Arcozelo, a za nim dwa budynki – mauzoleum (po lewej) oraz muzeum (po prawej)
Na twarzy nieboszczki wyraźnie widać ślady ataku młotkiem
Na twarzy nieboszczki wyraźnie widać ślady ataku młotkiem

Kontrowersyjne „ciała nienaruszone”

Zwłoki Marii Adelajdy do dziś wystawione są na widok publiczny. Do niewielkiej kaplicy przy cmentarzu pielgrzymują lokalni wierni. Nie mają wątpliwości – Maria Adelajda jest święta. Wyjmują więc różańce i w zapamiętaniu przesuwają kolejne koraliki, jedną ręką dotykając szklanego sarkofagu z mumią.

Ich przekonania co do świętości Marii Adelajdy nie podziela instytucjonalny Kościół Katolicki. Kościelna doktryna jest jasna – nienaruszone ciało nie stanowi wystarczającego cudu mogącego zdecydować o czyjejś beatyfikacji lub kanonizacji. A że Maria Adelajda nie wsławiła się niczym innym, to decyzja jest prosta – świętą nie będzie.

Temat tak zwanych ciał nienaruszonych jest zresztą Kościołowi znany od wieków. Lista świętych i błogosławionych wyróżniających się między innymi nienaruszonym ciałem jest bardzo długa. Kwestię gnicia (lub nie) ciał po śmierci, i związanej z tym tematem domniemanej świętości, poruszała też literatura („Bracia Karamazow” Dostojewskiego) oraz kultura popularna („Z archiwum X”). Na przestrzeni lat pojawiało się także wiele kontrowersji, naukowych badań, kłótni i oszustw. To temat trochę z pogranicza religii, sensacji i teorii spiskowych. Czy wyznawcy Marii Adelajdy zdają sobie z tego sprawę?

Pielgrzymi zostawiają tu podziękowania za otrzymane łaski
Pielgrzymi zostawiają tu podziękowania za otrzymane łaski
Suknie ślubne, przysyłane Marii Adelajdzie przez portugalskie panny młode, zajmują już tyle miejsca, że wiele z nich wydawanych jest biedniejszym rodzinom
Suknie ślubne, przysyłane Marii Adelajdzie przez portugalskie panny młode, zajmują już tyle miejsca, że wiele z nich wydawanych jest biedniejszym rodzinom

Pamiątki z grobowca

Tuż obok kaplicy z sarkofagiem wznosi się niewielkie muzeum nieuznanej świętej. A w nim – setki, jeśli nie tysiące wotów dziękczynnych przynoszonych tu przez pielgrzymów. Przede wszystkim suknie ślubne, które świeżo upieczone mężatki ofiarowują Marii Adelajdzie, a muzeum przekazuje je dalej, biedniejszym kobietom. Ale są też męskie marynarki, ubrania sportowe, liczne liściki, statuetki i lalki.

Na dole budynku mieści się natomiast sklepik. A w nim – uczta dla oczu każdego fana sakrokiczu. Kreskówkowy Jezus uśmiechający się na krzyżu, kiczowate magnesy, świece, obrazy. Oprócz zestawu standardowego jest też mniej standardowy – półka z woskowymi częściami ciała. Pielgrzymi kupują woskową figurę odpowiadającą ich problemowi (na przykład żołądek, jeśli mają problem z wrzodami), po czym palą ją w ogniu świecy przy ołtarzu Marii Adelajdy. To zwyczaj znany głównie z Fatimy, ale i w Arcozelo przyjął się doskonale.

Woskowe piersi, nogi, stopy, brzuchy
Woskowe piersi, nogi, stopy, brzuchy
A wśród woskowych części ciała zdarzają się także woskowe niemowlęta, a nawet... koty, psy i samochody!
A wśród woskowych części ciała zdarzają się także woskowe niemowlęta, a nawet… koty, psy i samochody!

W asortymencie sklepiku nie zabrakło też miniaturowego sarkofagu ze zwłokami tutejszej patronki. Miniaturowa święta wygląda jednak na dużo lepiej zachowaną niż w rzeczywistości. Dobrze natomiast, że – w przeciwieństwie do Fatimy, gdzie tego typu cudeńka można dostać na każdym kroku – nie wyprodukowano tu jeszcze kuli śniegowej. Sztuczny śnieg padający na leżące w trumnie zwłoki musiałby być wyjątkowo dziwny.

Miniaturowa trumna - uroczy drobiazg na telewizor
Miniaturowa trumna – uroczy drobiazg na telewizor
W sklepiku Marii Adelajdy nie brakuje też prowokacji wymierzonych w pielgrzymów z Polski
W sklepiku Marii Adelajdy nie brakuje też prowokacji wymierzonych w pielgrzymów z Polski
Pamiątka z Fatimy - choć trudno podejrzewać, żeby objawienia fatimskie miały miejsce w śnieżycy, można przywieźć do domu taki suwenir z pielgrzymki
Pamiątka z Fatimy – choć trudno podejrzewać, żeby objawienia fatimskie miały miejsce w śnieżycy, można przywieźć do domu taki suwenir z pielgrzymki

Jeżeli zainteresował Cię ten materiał, wesprzyj mnie na Patronite. Gdyby nie Patroni, blog nie miałby szansy istnieć.


Zobacz też:

Cudowna roślina czy drzewo śmierci? Portugalia walczy z eukaliptusem
“Smutne miasteczko”, czyli z wizytą w Licheniu
Casa do Penedo – jak unikatowy dom z kamienia stał się turystycznym viralem
O Szwedzie, który buduje w lesie meczety
Fanpage Stacji Filipa na Facebooku

3 komentarzy

  1. Hanka says: Odpowiedz

    Świat jest piękny a ludzie bywają zdumiewający. Ciekawa sprawa z Tą nieboszczką, dzięki za tekst i fotki.

  2. Karolina says: Odpowiedz

    Trafiłam do CIebie przypadkiem i bardzo mi się u Ciei podoba. Piszesz o całej masie rzeczy, które mnie interesują. I do tego roisz to prawdziwie i z pasją

    1. Dzięki, bardzo mi miło! :)

Dodaj komentarz