Niezależnie od wiary i poglądów polityczno-społecznych, warto choć raz odwiedzić Licheń. Bo tutejsze sanktuarium to fascynujące miejsce, wiele mówiące o najnowszej historii Polski.
Podobno już sama jego forma świadczy o Polsce. Tak przynajmniej twierdzi projektantka świątyni, Barbara Bielecka. Do historii przeszło jej słynne stwierdzenie, że forma licheńskiej bazyliki odzwierciedla tak zwane “gusto polacco”. – To nie ma się podobać profesorom z ASP! To ma się podobać pielgrzymom! – mówiła Bielecka w wywiadzie z 2008 roku.
Nastroje społeczne są rozgrzane do czerwoności, więc warto podkreślić: ten wpis nie krytykuje samej istoty religii katolickiej. Mój blog służy opisywaniu ciekawych miejsc i zjawisk, a nie stawaniu po którejś ze stron w wojnie ideologicznej.
Licheń jest BARDZO ciekawym miejscem.
Temat sakrokiczu interesuje mnie od dawna. Zajmowałem się nim tutaj już kilka razy, pisząc m.in. o krajach Ameryki Południowej (artykuł na ten temat pisałem też do “Przewodnika Katolickiego” nr 13/2016).
Są miejsca, z których licheńska bazylika wygląda interesująco. Na przykład wtedy, kiedy w słoneczny letni dzień przemierza się okoliczne polne drogi, i nagle zza zbóż wyskoczy połyskująca w słońcu ogromna kopuła świątyni.
Są też i takie, z których wygląda zdecydowanie gorzej. To głównie najbliższa okolica. Bazylika nie leży ani w urokliwym parku, ani na szczycie wzniesienia, ani w załomie rzeki. Zbudowano ją w samym środku miejscowości, więc i otoczenie nie wydaje się zbyt reprezentacyjne dla tak ogromnego kościoła. “Noclegi u Żanety”, “wulkanizacja”, “kotlet schabowy najtaniej” – okoliczne napisy wskazują, że w Licheniu toczy się normalne życie wsi. A tuż za nim wyrasta jeden z najwyższych budynków Polski (piętnasty; z wyłączeniem warszawskich wieżowców – czwarty).
Maryjne objawienia i problemy z ich odczytywaniem
Historia uświęcenia licheńskiego terenu rozpoczyna się w październiku 1813 roku. To wówczas Tomasz Kłossowski, kowal spod Lichenia, został ciężko ranny w walce z wojskami Napoleona. Rannemu żołnierzowi przybyła z pomocą Matka Boska, według przekazu tuląca do piersi Orła Białego. Obiecała żołnierzowi powrót do zdrowia, prosząc jednak, aby ten odnalazł jej wierny wizerunek i umieścił go w odpowiednim miejscu kultu.
Mężczyzna, wyraźnie pamiętając widziany przezeń wizerunek Matki Boskiej, po ponad dwudziestu latach poszukiwań odnalazł odpowiedni obraz i zabrał go do domu. W 1844 wizerunek Maryi został przez kowala umieszczony na drzewie; wkrótce potem sam Kłossowski dożył swoich dni.
Jak głosi opowieść, Maryja ukazywała się w Licheniu jeszcze kilkukrotnie. Widywał ją pasterz Mikołaj Sikatka, również przekazujący informacje o tulonym przez Matkę Boską Orle Białym. Jedno z przesłań miały zakończyć słowa: “na tym miejscu wybudowany zostanie wspaniały kościół ku Mej czci. Jeśli nie zbudują go ludzie, przyślę aniołów i oni go wybudują”. Nie minęło zatem wiele czasu i powstał kościół. Konsekrowano go w październiku 1858 roku, od razu przenosząc doń święty obraz, co rozpoczęło historię miejscowego sanktuarium.
Na tym kończy się oryginalna opowieść o ludowym kulcie Matki Boskiej. Stary kościół pełnił rolę głównego sanktuarium do 2006 roku. Jednak już od końca lat dziewięćdziesiątych XX wieku Licheń powoli przestawał być jedynie miejscem kultu. Do pierwotnej opowieści o objawieniach doszły olbrzymie pieniądze, przepych i polityka. Rozpoczęto budowę nowej, złotej świątyni.
Według oficjalnej narracji jej twórców, powstanie ogromnej bazyliki wiąże się bezpośrednio z wypełnieniem przesłania Matki Boskiej. Na oficjalnej stronie internetowej bazyliki czytamy: “posłuszni nakazowi Najświętszej Maryi Panny księża marianie postanowili rozpocząć budowę świątyni godnej Pani Licheńskiej”.
Tej opowieści przeczą jednak fakty historyczne. Po pierwsze, już stary kościół miał stanowić miejsce kultu cudownego obrazu, a tym samym wypełnić przykazania Matki Boskiej. Po drugie, w książeczce napisanej za czasów PRL przez późniejszego twórcę licheńskiej bazyliki czytamy, że proroctwo zostało już wypełnione, a “Maryja sama czuwała nad tym, by się po stu latach nie przedawniło”.
Skąd zatem pomysł budowy nowego kościoła? Twórcy odpowiedziliby zapewne, że stary kościół mimo wszystko nie był godzien tak wielkiego cudu, jakim są w ich ujęciu objawienia licheńskie. Przeciwnicy mogliby snuć opowieść o ludzkiej potrzebie realizacji wielkich dzieł oraz o… sile pieniądza.
A kiedy w kasie forsa, to sukces pierwsza klasa
Pieniądzom poświęcone jest całe przyziemie świątyni – tak zwana bazylika dolna. Gdzie nie spojrzeć – tam marmurowe tabliczki, upamiętniające ofiarodawców. Można tu znaleźć całą Polskę, od Suwałk po Zgorzelec, a także wiele nazw kanadyjskich, amerykańskich i australijskich miejscowości. Gdyby nie Polonia, pewnie byłoby trudniej, bo w biednych latach 90. liczył się każdy grosz przysłany z zagranicy.
Nie mogę w to uwierzyć do świątyni wchodzę
Drżą złote stropy wzdęte tłumu wrzawą i smrodem
Tłuszczem spływają ściany głosy dźwięczą trzosem
Płacą tu ile mają biorą co uniosąJacek Kaczmarski, “Chrystus i kupcy”
Trzeba w tym miejscu oddać szacunek skuteczności twórców bazyliki. W czasie, gdy o lepszych drogach w Polsce ledwo można było pomarzyć, gdy polskie pociągi były symbolem powolności oraz licznych opóźnień, gdy miasta ogarniała wszechobecna szarość i bylejakość, pośrodku pola powstawała olbrzymia złota świątynia, pełna zdobień, marmurów i złotych żyrandoli. Wracając do kwestii wysokości – w 2006 roku, kiedy oficjalnie oddano do użytku nową licheńską bazylikę, był to, z wyłączeniem Warszawy, najwyższy budynek w Polsce.
– Marmur mamy czerwony, żółty, zielony, purpurowy, bursztynowy i, uważajcie, błękitny! Wybierałam sama w kamieniołomach. Byłam we włoskich, węgierskich, w afrykańskich. Latałam po świecie, cierpiałam niewygody na chwałę Bożą, to nie mogło być byle jak, to miało robić wrażenie. I robi, nieprawda? – komentowała Barbara Bielecka już po konsekracji świątyni.
Oczywiście, że robi wrażenie. Jest to przecież szósty pod względem wielkości kościół świata. Drugi, jeśli mówić o nowoczesnych budowlach. Miejsca jest tutaj tyle, że, zgodnie z informacjami zawartymi na tablicach przy wejściu, nawet w fazie koronawirusowego lockdownu do środka może wejść prawie 4 tys. osób.
Grota dzieci nienarodzonych i inne “atrakcje” Golgoty
Jednak, większą nawet uwagę niż sam kościół, zwraca dwudziestopięciometrowa sztuczna góra zwana Golgotą. Prócz drogi krzyżowej mieszczą się w niej jaskinie prezentujące wydarzenia biblijne oraz ważne – w ujęciu autorów – problemy społeczne.
Największą uwagę przykuwa grota dzieci nienarodzonych, czyli antyaborcyjne centrum Lichenia. W przedsionku groty wisi płaskorzeźba przedstawiająca spłukiwane w klozecie zakrwawione dziecko (na oko 5-6 lat). W dalszym pomieszczeniu znajduje się kamienny kwiat z wystającym zeń nagim bobasem. Wokół – napisy. “Mamusiu! Tatusiu! Mój polski narodzie! Panie doktorze! Siostro pielęgniarko! Babciu! Dziadziusiu! Siostrzyczko! Braciszku! Ciociu! Sąsiadko! Nie zabijaj mnie!” I wreszcie trzecie pomieszczenie, a w nim: grób nienarodzonego dziecka, rzeźby płaczących rodziców oraz krzyż z krwawiącym Chrystusem.
Pozostałe groty na licheńskiej Golgocie to między innymi grota biczowania (powiązana z potępieniem alkoholizmu i narkomanii), grota objawień licheńskich, czy grota Jezusa w Ogrójcu. Można też zboczyć do “jaskini zdrady”. A pod koniec wędrówki trafia się do groty Wniebowzięcia Matki Bożej – ogromnego, wysadzanego kolorowymi kamieniami pomieszczenia z zestawem figur aniołów wprowadzających Maryję do nieba.
Na szczycie Golgoty znajduje się punkt widokowy – idealne miejsce na pamiątkowe zdjęcie z doskonale widocznym budynkiem głównej świątyni. Obserwuję, jak para turystów z Łodzi robi sobie selfie pod krzyżem. W miejscu, gdzie, zgodnie z inskrypcją wypisaną na tabliczce, Polska jest Polską, a Polak – Polakiem.
Smutne miasteczko
Wszystko to stanowi w teorii miejsce smutku i zadumy. Trudno jednak odnaleźć na Golgocie nastrój właściwy zadumie czy religijnym uniesieniom. Wykrzywione twarze niedbale wyrzeźbionych postaci budzą raczej śmiech, a fatalnie namalowany wizerunek Matki Boskiej Licheńskiej bliski jest profanacji świętości, czczonej przecież w tutejszym sanktuarium.
Odwiedziłem już w życiu niejedno sanktuarium i miejsce kultu, ale Licheń przypomina mi o czymś zgoła odmiennym. W Wietnamie eksplorowałem opuszczony park rozrywki. Fotografowałem zarośnięte tropikalną roślinnością całe hektary pełne upiornych porzuconych figurek. Figurki z Lichenia nie są co prawda porzucone, ale na polu upiorności mogą śmiało rywalizować z wietnamskimi.
Cały ten teren jest jak… wesołe miasteczko, tylko że dla specyficznego typu klienta. Główna atrakcja – bazylika. Górny kościół ze swoim ogromem i złoceniami. Dolny kościół poświęcony ofiarodawcom, kaplicy papieskiej oraz wystawie o wielkości Polski.
Wesołe miasteczko, tylko że nikt się w nim nie uśmiecha. Dociera do mnie, że w Licheniu nie odnajduję ani jednego pozytywnego przekazu. Żadnego “uśmiechnij się, Bóg cię kocha”. Niczego w rodzaju pozytywnego katolicyzmu propagowanego przez ojca Adama Szustaka. Wszystko jest smutne, straszne, pompatyczne. Całość kompleksu urozmaicają kamienie ku czci Polaków pomordowanych w obozach koncentracyjnych czy ofiar antykomunistycznych strajków. I tylko wystawa obrazów poświęconych historii Polski (zlokalizowana w dolnej bazylice) mogłaby nieść jakiekolwiek ziarno pozytywnego przekazu. Mogłaby, bo autorzy postawili jednak na patos. Na przykład Gdańsk określony jest tam jako “odwieczny port Rzeczypospolitej Polskiej, wspólne dobro ludzkości”.
Papież popularniejszy od Maryi
Jak przystało na wesołe czy też smutne miasteczko, całość kompleksu otacza bogata oferta pamiątkarska i gastronomiczna. W pobliskich sklepikach dewocjonalia mieszają się z typowo wakacyjnymi pamiątkami. Najwięcej jest Jana Pawła II – od niewielkich, kilkucentymetrowych figurek, po srebrne płaskorzeźby za kilkaset złotych. Szeroki wybór dotyczy również Maryi (nic dziwnego, to w końcu na pamiątkę objawień maryjnych powstało licheńskie sanktuarium). Poza tym klasycznie – święte obrazki i duży wybór literatury religijnej. Oraz magnesy na lodówkę, kolorowe torebki, plastikowy traktor, miniaturowe tablice rejestracyjne z imionami.
Wyciągam aparat. Chcę zrobić zdjęcie pamiątek sprzedawanych w oficjalnym sklepie prowadzonym przez bazylikę, ale zanim nadążam się przymierzyć, jestem momentalnie przywołany do porządku. – Halo! Proszę natychmiast przestać! Tu wolno tylko kupować – strofuje mnie ekspedientka.
Zobacz też:
Hej! mam wielką prośbę.
Jestem antropolożką kultury i przygotowuję materiał na ten temat. Dam sobie palca uciąć, że w Licheniu przy pomniku dzieci nienarodzonych był napis “jesteśmy pogrążone w ciemności, nigdy nie zobaczymy ani polskiej ziemi, ani polskich kwiatów ani oblicza dobrego Boga”. Ale miałam wtedy 8 lat :)
Widzę, że byłeś niedawno, czy mógłbyś to potwierdzić? Może pamięć płata mi figle, ale jest spora szansa, że napis był pod nagrobkiem, czyli tuż pod kadrem tego zdjęcia z figurami płaczących rodziców. Czy mógłbyś może to potwierdzić/zaprzeczyć?
Baaardzo mi to pomoże ;)
Pozdrawiam!
Ten napis jest trochę dłuższy, ale tak, pamięć Cię nie myli. Wyślę zdjęcie na maila.